24.5.20

Promocja w Rossmannie -55% na kolorówkę| Moje łupy


Pamiętam, jak kilka lat temu po raz pierwszy wystartowała promocja -55%  na kolorówkę. Obkupiłam się wtedy, jakby mieli zlikwidować wszystkie drogerie na zawsze. Dojście do szaf z kosmetykami graniczyło z cudem.  Chciałabym napisać, że robię dużo bardziej przemyślane zakupy, jednak patrząc na trzy nowe opakowania pudrów, mam wątpliwości.
W obecnej sytuacji, kolejek w Rossmannach nie ma, ale niestety nawet w czasach zarazy kobiety nie potrafią się powstrzymać przed otwieraniem wszystkich kosmetyków. Mnie nawet do głowy nie przyszło użyć testerów na własnej skórze. Pomijając nawet koronawirusa, przecież macanie wszystkich kosmetyków najzwyczajniej jest niehigieniczne. Ehh ...
Przejdźmy jednak do sedna tego wpisu,  czyli zakupów.
Kosmetyki, które znam i kupiłam ponownie to korektor Lovely Jumbo w kolorze Sand 02, stosują go głownie pod oczy, przykrywa cienie, nie wysusza, nie zbiera się w załamaniach.  Kolejny produkt to krem BB Healthy Mix w kolorze 01, ma całkiem dobre krycie jak na krem BB, nie podkreśla suchych skórek, wygląda bardzo naturalnie na skórze i jest trwały. Puder Bell HypoAllergenic Perfectionist Powder nr 01, nadaje skórze delikatne rozświetlenie, dzięki czemu wygląda zdrowo i promiennie, bardzo polubiłam to satynowe wykończenie.
Dwie nowości to sypkie pudry z Eveline i Wibo. Ten ostatni jest dosyć często polecany, jestem ciekawa czy u mnie się sprawdzi.



Kolejne kosmetyki, które znam i lubię to tusz Eveline Volumix Fiberlast, fajnie pogrubia, rozdziela i wydłuża rzęsy oraz maskara do brwi Eveline Brow&Go. Nowością jest tusz L'Oreal Bambi Eye. Miałyście go?


Na koniec produkty do ust i aż jeden lakier, nie znam tych kosmetyków. Moda na matowe usta powoli przemija, a do łask wracają błyszczyki. Skusiłam się na dwa marki Eveline XL Lip Maximizer w kolorach o nr 03 i 05. Niestety ten jasno różowy na moich ustach wygląda jakby był bezbarwny. A trzeci jest Lovely H2O w kolorze 03.
Przez całą jesień i zimę szukałam lakieru właśnie w takim odcieniu żółtego, coż lepiej późno niż wcale ;)  Żelowy lakier do paznokci Eveline nr 62.



Promocja trwa do końca maja, także jeszcze jest czas by z niej skorzystać.



20.5.20

Wegańskie żele pod prysznic marki Yumi

Do tej pory nie miałam styczności z marka Yumi. Z ich strony dowiedziałam się, że YUMI w kulturze wschodu oznacza piękno. Yummy – w kulturze zachodu oznacza coś smacznego. Bazę dla wszystkich ich kosmetyków stanowi aloes, do którego dodawane są składniki aktywne. Wszystkie kosmetyki Yumi są wegańskie, a większość kosmetyków zawiera 97% składników pochodzenia naturalnego.
W swojej ofercie mają żele pod prysznic, balsamy do ciała, mydła w płynie oraz kremy do rąk. Kosmetyki Yumi stacjonarnie można dostać np. w Lidlu, i tam też kupiłam dwa żele pod prysznic.

Yumi, Nawilżający żel pod prysznic Aloe Arbuz ( intensywne nawilżenie i odświeżenie) oraz Aloe Borówka (intensywne nawilżenie i odmłodzenie)
cena: ok. 15 zł/ 400 ml

Będąc w sklepie moją uwagę przyciągnęły te urocze etykiety oraz informacja o tym, że ponad 97% składników jest pochodzenia naturalnego. Szkoda tylko, że w składzie pojawia się EDTA. Jest to składnik, którego powinno się unikać zwłaszcza wtedy, gdy przyjmujemy leki zawierające cynk, żelazo, miedź, glin, ołów i bizmut.

Jeśli chodzi o opakowanie jest ono dobrze przemyślane. Ogromnego plusa daję za pompkę (wg mnie świetne ułatwia korzystanie z produktu), a butelki są półprzeźroczyste więc można kontrolować zużycie. Na pewno ponownie wykorzystam te opakowania.
Do wyboru jest 5 wariantów zapachowych: ananas, aloes wersji solo, winogrona oraz te, które mam ja, czyli borówka i arbuz. Żele pachną bardzo intensywnie są to niestety dość sztuczne zapachy. Arbuzowy zapach wypełnia całą łazienkę. Szczerze mówiąc, nie wiem jaki konkretny zapach mają borówki, żel natomiast pachnie słodko-owocowo.

Żele jest wydajny mimo, że nie pieni się szczególnie mocno. Oczywiście spełnia swoją podstawową funkcje czyli dobrze myje i odświeża skórę. Nie pozostaje na skórze żaden film. Po prawie dwóch tygodniach stosowania, nie zauważyłam żadnej reakcji alergicznej.
Czy te żele faktycznie nawilżają?  Tak!  Szczególnie suchą skórę miałam na nogach, a odkąd stosuję te żele problem przestał istnieć.


Znacie kosmetyki marki Yumi?



15.5.20

Podsumowanie kwietnia| pierwszy wiosenny spacer| obejrzałam 365 dni| nowości kosmetyczne


Witajcie w maju :)
Wróciłam do pracy i od razu mniej czasu na blogowanie, stąd tak późno publikuję ten post.
Wydawać by się mogło, że na kwarantannie dni będą mijać wolniej. Otóż nie, było wręcz odwrotnie. Dni był do siebie bardzo podobne,  i żeby nie powiedzieć lekko nudne i do bólu przewidywalne. Największą atrakcją okazały się dwa wyjścia z domu, długi spacer po lesie i grill na działce. Było cudownie! Wreszcie coś innego. Na każdym kroku zachwycałam się pięknem przyrody. A po dwugodzinnym spacerze nogi bolały mnie tak, jakbym przebiegła maraton. Kondycja beznadziejna, ale pracuję nad jej poprawą.
W poprzednim podsumowaniu miesiąca, pisałam Wam, że śledzenie bieżących informacji nie wpływa na moje samopoczucie korzystnie. Zaczęłam też dozować sobie wiadomości z kraju i ze świata, szczególnie te dotyczące koronawirusa. Dzięki temu jestem w lepszej kondycji psychicznej. Ogólnie wydaje mi się, że odnalazłam się w nowej rzeczywistości.  Wzięłam sobie do serca zdanie, które usłyszałam w trakcie szkolenia on-line, w którym brałam niedawno udział:
"Przetrwa nie najsilniejszy, ani nie najinteligentniejszy (gatunek) – lecz ten, który potrafi się najlepiej dostosowywać do zmian.".

Powrót do pracy dobrze mi zrobił, miła odmiana. Teraz chodzę do pracy 3 razy w tygodniu i dwa dni mam pracy zdalnej w domu. Czekam cierpliwie na koniec pandemii i (mam nadzieję) podróże. Marzy mi się jakiś wyjazd, najchętniej w góry. 

W podsumowaniu miesiąca nie może zabraknąć nowości kosmetycznych. Od razu widać, że w kwietniu postawiłam na nawilżanie. Brak deszczu i suche powietrze bardzo negatywnie wpłynęły na kondycję mojej skóry. Od razu mogę Wam polecić dwa kremy, których używam zamiennie Lirene Natura krem na noc wygładzająco- regenerujący oraz krem odżywczo-nawilżający marki Bandi z serii Hydro Care. Przy okazji zakupów spożywczych w Lidlu kupiłam dwie maseczki na tkaninie, Cien skusiła mnie dobra cena, zobaczymy jak jakość oraz nawilżającą maseczkę w tubce Bio World, a także paletkę cieni I love Revolution, nie mogę malować ust przez to, ze trzeba nosić maseczki więc stawiam na mocniejszy makijaż oka ;) Poza tym jeszcze krem do rąk marki Yope, kiedyś ciągle widziałam kremy tej marki na IG oraz krem pod oczy marki Bielenda z serii Vegan Muesli.

Kupiłam również magazyn "Zwierciadło" z ciekawymi dodatkami kosmetycznymi od Eveline. Sama gazeta okazała się również ciekawa. Największe wrażenie zrobiła na mnie rozmowa z Wojciechem Eichelbergerem - psychologiem i psychoterapeutą na temat obecnej sytuacji i tego co się w nas zmieniło w czasie kwarantanny, świat w końcu się zatrzymał, a my przestaliśmy pędzić. 

Obejrzane w kwietniu:

Myślałam, że więcej czasu spędzę przed telewizorem w czasie pandemii. Zdecydowanie częściej wybierałam kolejny odcinek serialu niż film. Oczywiście obejrzałam 4 sezon "Domu z papieru" i niestety wg mnie był to najsłabsza część i pełna absurdów. A sceny strzelanin były żenujące. Przeciwnicy stojąc na przeciwko siebie w odległości kilku metrów zużyli całe magazynki i nikt w nikogo nie trafił. Twórcy sami przyznali się, że scenariusz był pisany na szybko, zmieniał się często w trakcie kręcenia serialu. Mimo wszystko czekam na kolejny sezon.
Kolejny serial to "Unorthodox" liczący tylko 4 odcinki. Opowiada o młodej dziewczynie wywodzącej się z ortodoksyjnego środowiska żydowskiego, która postanawia porzucić męża oraz dotychczasowe życie i wyjechać do matki mieszkającej w Berlinie.
Świetny serial, od które ciężko było mi się oderwać i żałuje, że ma tylko cztery odcinki. Do tej pory niewiele wiedziałam o życiu ortodoksyjnych Żydów, ten serial przybliżył mi ich kulturę. Z chęcią obejrzę jeszcze coś w tym stylu.
Razem z mężem zaczęliśmy oglądać serial "Gotham". Ten serial polecam fanom Batmana, opowiadam m.in. o losach młodego Bruca Wayna.
Na koniec wisienka na torcie, czyli film "365 dni". Książki nie czytałam, moja opinia dotyczy tylko filmu. Cóż ... nie sądziłam, że to kiedyś napisze, ale "50 twarzy Greya" nie było takie straszne, zyskał ten film w moich oczach po obejrzeniu "365 dni". Ogólnie miałam wrażenie, że oglądam jakiś przydługi teledysk. Główna bohaterka ma okropny charakter, jak mnie to denerwowało! Ja wiem, że kobiety często zdanie, no ale bez przesady. Akcji w tym filmie nie ma w ogóle. Jak wreszcie coś zaczęło się dziać okazało się, że to koniec filmu. Streszczenie "365 dni" może wyglądać następująco: Gangster porywa kobietę i daje jej 365 dni, by go pokochała. Ona zakochuje się po kilku dniach i zachodzi w ciążę. Koniec filmu. Film jest strasznie płaski, sceny erotyczne miały być takie mega odważne, a szczerze mówiąc w Outlanderze w pierwszym i drugim sezonie był ciekawsze i bardziej zmysłowe.
Nie wiem jak książka, może jest ciekawsza, ale ja miałam okazję przeczytać tylko jeden erotyk, który miał ciekawą fabułę, czyli "Mistrz" Katarzyny Michalak.
Największą zaleta tego "dzieła" są piosenki Michela Morrone, czyli filmowego Massimo.


Na koniec widok z mojego balkonu, centrum miast i taka piękna zieleń.

A jak Wam minął kwiecień?