2.10.20

Podsumowanie września|początek jesieni| nowości Bielenda| niestety koronawirus

Witajcie w październiku :) Koto się cieszy z nadejścia jesieni? Ja na pewno tak, nawet nie przeszkadza mi to to, że od prawie tygodnia codziennie leje. Na szczęście weekend szykuje się ciepły i słoneczny, może nawet uda się pojechać na grzyby. Mam jeszcze zaplanowany na ten miesiąc jeden wyjazd do Nieborowa i Arkadii, gdzie będę podziwiać polską złotą jesień w najpiękniejszym wydaniu.

Jednak dzisiaj nie o październiku mam pisać, a o wrześniu. Ostatnio narzekałam chyba na nudę, prawda. Dla odmiany we wrześniu bardzo dużo dzieło zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. W pracy nowe wyzwania, projekty, szkolenia. Jakoś pozytywnie mnie to nakręciło i znów praca zaczęła sprawiać mi przyjemność. Długi urlop dobrze mi zrobił, zregenerowałam siły. 
Jednak tak dobrze nie było na początku miesiąca, kiedy dowiedziałam się, że moja Mama ma koronawirusa. Właściwie to wiedziałam, że prędzej czy później dopadnie to kogoś z moich bliskich lub mnie. Na szczęście moja mama przeszła chorobę łagodnie, miała jeden objaw: straciła węch i smak. Kilka dni wcześniej miała lekko podwyższoną temperaturę, która utrzymywała się tylko przez kilka godzin. W telewizji trąbią na lewo i prawo, że robią mnóstwo testów, a mojej mamie jakoś niechętnie chcieli go zrobić bo trzeba mieć cztery objawy, żeby lekarz skierował na test, a ona miała jeden. Chociaż miałam kontakt z Mamą kilka dni przed wykonaniem testu nie zostałam skierowana na kwarantannę, mój brat który z nią mieszka nie miał w ogóle robionego testu, jedynie najbliżsi współpracownicy musieli poddać się 10 dniowej kwarantannie. Najdziwniejsze jest to, że moja Mama nie miała już więcej robionego testu, który potwierdziłby wyzdrowienie. Po dwóch tygodniach, gdy wrócił jej smak i węch, została uznana za ozdrowieńca i mogła wrócić do normalnego trybu życia. Ponieważ niezbyt mile jest widziana teraz w pracy, dostała jeszcze dwa tygodnie zwolnienia.
Jeśli o mnie chodzi bałam się, że będąc u Mamy mogłam się zarazić, albo to może ja "sprzedałam" jej koronę. Miałam wyrzuty sumienia. Moja mama bardzo bała się zakażenia koronawirusem, unikała skupisk ludzi, ze strachu nie pojechała na wakacje, a ja niezbyt przestrzegałam reżimu sanitarnego,  byłam na Mazurach, gdzie miałam styczność z olbrzymią liczbą osób, byłam na weselu, spotykałam się ze znajomymi. Jeżeli, któraś z nas miałaby chorować, stawiałabym na siebie. Dlatego wykonałam test na przeciwciała, wynik wyszedł ujemny. Kamień z serca mi spadł. Nie da się ustalić, gdzie Mama mogła złapać koronawirusa.  Na szczęście nie miała problemów z oddychaniem, nie musiała leżeć w szpitalu i to jest najważniejsze. Te dwa tygodnie był mega stresujące. Mam nadzieję, że ten jeden przypadek koronawirusa w rodzinie będzie jedynym. 

Zmieniając temat na bardziej przyjemny, miałam opublikować post z fotorelacją z Zakopanego. Tekst już mam, zdjęcia wybrane, także w niedziele lub poniedziałek pewnie pojawi się na blogu. 
Przy okazji chciałam Wam polecić posty, które są już na blogu, a w których to opisuję ciekawe miejsca do odwiedzenia w Polsce. Jeżeli będzie ładna pogoda warto z niej skorzystać i zachwycić się jesienią:)

Na koniec oczywiście nowości kosmetyczne, które upolowałam we wrześniu. Na początek coś zupełnie nowego z Bielendy Seria kosmetyków Eco Nature to pielęgnacja, która swoją skuteczność czerpie z niepodważalnej mocy tkwiącej w dobroczynnych składnikach roślinnych. Kosmetyki te są naturalne i wegańskie, dostępne są dwie linie produktów, przeznaczone dla cery mieszanej i tłustej oraz dla cery suchej i odwodnionej. Gdy tylko dowiedziałam się o tych kosmetykach od razu złożyłam zamówienie na kilka najciekawszych kosmetyków: płyn micelarny, nawilżające mleczko do ciała, peelingujące mydło, dwie maseczki. Z chęcią jeszcze wypróbuję serum serum detoksykująco-matujące oraz żel do mycia twarzy nawilżająco-kojący.


Następne nowości to: krem do rąk Hebe w formie pianki, krem do stóp regenerujący jałowcowy  Babuszki Agafi oraz dobrze mi znany Magic Retouch nie w formie sprayu, a precyzyjnego aplikatora, dzięki, któremu podobno ma być łatwiej zakryć siwe włosy. 


Ciekawa jestem jak Wam minął wrzesień.

Pozdrawiam Was cieplutko i życzę wspaniałego nowego miesiąca :*
 

6 komentarzy:

  1. Dobrze, ze Twoja mama przeszła koronawirusa tak łagodnie. Z tymi testami to jakieś nieporozumienie i zagadka komu zrobią a komu nie. Te produkty bielendy mnie zaciekawiły :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż mnie ciarki przeszły, dobrze że tak się skończyło. U nas jest chora polityka z tymi badaniami i kwarantanną. Po co w ogóle kazali iść współpracownikom, a najbliższą rodzinę pominęli, dla mnie to zero logiki, tak samo jak z badaniami. Co do jesieni, lubię tylko tę cieplejszą część, pozostałej może nie być :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po tych doświadczeniach już wiemy, że nie człowiek się liczy a polityka. Każda decyzja rządu podyktowana jest nie dobrem ludzi, a dobrem ludzi u władzy.

      Usuń
  3. Zgadzam się z moją poprzedniczką. Bardzo się cieszę i ja, że mama przeszła chorobę tak dobrze- nawet po chwilowej utracie węchu i smaku. Ostatnio tez poczyniłam małe zakupy:-) Ściskam mame i życzę Wam wszystkim zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że mama przeszła wirusa łagodnie. Uważam, że to co się teraz dzieje to masakra, dojeżdżam do pracy autobusem - mało kto nosi maski (w sumie mówię ogólnie nie tylko o komunikacji publicznej), mało kto pilnuje dystansów itd. A jak było na początku kilka zachorowań był wielki lock down i każdy był przerażony.
    Co do przyjemniejszych tematów to też ciekawią mnie kosmetyki Bielenda, na pewno kupię coś z nowej serii i czekam na jakieś opinie Twoje :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oby to był ostatni przypadek koronawirusa lub innej groźniejszej choroby w rodzinie. Nie miałam jeszcze nic z tej serii z Bielendy, która bardzo mnie zaciekawiła:) Mam ten krem w piance i jestem z niego bardzo zadowolona, jego wersja kokosowa jest jeszcze fajniejsza :)

    OdpowiedzUsuń