29.1.21

Regeneracja i odżywienie z kremami do rąk Bielenda i Dermofuture

Uwielbiam testować kremy do rąk, podobnie jak pomadki ochronne, o których pisałam ostatnio. I nie jest oczywiście tak, że mam napoczęte tylko jedno opakowanie kremu do rak. W tej chwili, jeśli dobrze kojarzę jest ich 5. Jednak dwa produkty na tle innych wyróżniają się swoim działaniem. Jak już widzicie po tytule ten wpis będzie dotyczyć kremu do rak marki Bielenda i Dermofuture.

Zanim przejdę do szczegółowego opisu produktów, zwróćcie uwagę na ich opakowania. Opakowanie kosmetyku Dermofuture jest zdecydowanie większe, a okazuje się, że samego  kremu w obu jest po tyle samo. Jak to łatwo jest manipulować klientem ;) Wybaczam jednak, ze względu na działanie ;)


Dermofuture Precision, Nawilżający krem do rąk ze śluzem ślimaka
cena: ok. 10 zł/ 50 ml

Zacznę od kremu marki Dermofuture, który od kilku miesięcy jest u mnie stałym bywalcem. Pierwsze opakowanie kupiłam chyba przed wakacjami, a teraz kończę trzecie. Ten krem jest taki jak lubię, nie ma intensywnego drażniącego zapachu, jest gesty, ale dobre rozprowadza się na dłoniach i szybko się wchłania. Nie pozostawia tłustego filmu na skórze. Na początku trochę mnie irytowało opakowanie, nie lubię kremów do rąk z zakrętkami, zdecydowanie wolę te zamykane na "klik".
W składzie poza śluzem ślimaka znajduje się również olej ze słodkich migdałów, olej awokado oraz wosk pszczeli i witamina E. Ten krem najlepiej sprawdził się u mnie, gdy przez mydła antybakteryjne i częste dezynfekowanie dłoni, skóra między palcami zaczęła się łuszczyc i pękać. Ten krem przyniósł im  ukojenie, a także w bardzo szybkim czasie skóra się zregenerowała. Przestałam się wstydzić swoich dłoni. Krem poleciłam swojej mamie, podobnie jak ja jest zadowolona z jego działania. 

Minusem jest jego osiągalność. Kiedyś można go było kupić w Rossmannie, ale niestety jest już niedostępny. Dlatego gdy zobaczyłam dwa ostatnie opakowania w Aldim, od razu je wzięłam na zapas. Przy okazji kupiłam też wersję z pajęczym jadem, który daje natychmiastowy efekt wygładzenia.

Bielenda, Krem do rąk nawilżający `Coconut Oil`
cena: ok. 8 zł/ 50 ml

Na zakup kremu do rak z Bielendy zdecydowałam się, po tym jak dostałam przy okazji zakupów próbkę masła do ciała w wersji kokosowej. Zamiast do ciała zużyłam ją właśnie do rąk. A później pobiegłam do Rossmana i kupiłam krem do rąk. 

 Opakowanie jak dla mnie jest bardziej praktyczne niż kremu opisanego wyżej. Mniejsza tubka, bardziej poręczna i mniej powietrza w opakowaniu robi różnicę. Krem jest bardzo treściwy i gęsty. Myślałam, że będzie długo się wchłaniał, ale nie jest tak źle. Skład wzbogacony został o skuteczne składniki aktywne, takie jak olej kokosowy i masło Shea.
Teraz, przy minusowych temperaturach moje dłonie cierpią, jednak od razu po aplikacji tego kremu czuję ulgę. Dopiero ciepłe rękawiczki i ten krem dają mi odpowiednią ochronę przed zimnem i wiatrem. Ciesze się, że trafiłam na ten krem, bo takiego odżywienia moje dłonie właśnie potrzebowały zimą.
Kupiła już kolejne opakowanie, jednak tym razem skusiłam się na wersję z masłem kakaowym. Może będzie kolejny kosmetyczny hit?


Czy stosujecie rożne kremy do rąk zależnie od pory roku? 


12 komentarzy:

  1. Mnie te kremy jakoś nie kusiły nigdy. O tym 1 za bardzo nie czytałam, ale warianty - ślimak, pająk i wąż mnie nie zachęcały :D Bielendę lubię, ale akurat ta seria nie jest dla mnie specjalnie kusząca, właśnie ze względu na zapachy - totalnie nie moje :P Miałam próbkę masła właśnie w wariancie z kokosem. Ale ostatnio mi polecano te kremy, więc jak zużyję ten który mam to chyba kupię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Omijam kremy ze śluzem ślimaka, wolę już maść z witaminą A. Bielenda też do mnie nie przemawia. Na szczęście mam swoje ulubione kremy do rąk :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja ostatnio uwielbiam krem do rąk z the body shop ,jest meeega ☺

    OdpowiedzUsuń
  4. Może kupie sobie ten krem Bielendy. Ostatnio zużywam tyle kremów do rąk, co nigdy wcześniej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja z kremami do rąk mam dość słabą relację, próbuję sobie wyrobić nawyk regularnego kremowania dłoni, ale różnie mi z tym idzie. Staram się teraz otwierać maksymalnie dwa opakowania (jeden do domu i jeden do torebki), bo potem mam problem z ich denkowaniem i mnie to irytuje i jeszcze bardziej zniechęca XD Tych kremów nie znam, ale ten z Bielendy chętnie bym przygarnęła, bo lubię kokosowe kosmetyki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam swój ulubiony krem z The Body Shop i to po niego najchętniej sięgam niezależnie od pogody. Jednak nie ma tego fajnego perfumowanego zapachu, który mają te lżejsze produkty do dłoni. Podczas cieplejszych pór roku pozwalam sobie od czasu do czasu pokremować dłonie lekkim kremem. Jednak jesienią i zimą bezapelacyjnie muszę używać bogatszych formuł.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tego pierwszego kremu nie znam, a o ten krem z Bielendy chodzi za mną już od jakiegoś czasu, więc muszę go koniecznie jakoś zdobyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. lubię ten krem z bielendy ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Na ten z Dermofuture kiedyś patrzyłam, ale nie zdecydowałam się na zakup. Bielendę za to chętnie bym poznała :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubię kremy do rąk. Miałam kiedyś jakiś z Bielendy, ale bardzo dawno temu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Kremy do rąk to moje uzależnienie 😍 krem z Bielendy używałam już w dwóch wariantach ale akurat ten kokosowy jeszcze czeka w zapasach 🙂

    OdpowiedzUsuń
  12. Na ten drugi mogłabym się skusić. Ostatnio używam do rąk tego samego, co do ciała ;)

    OdpowiedzUsuń