Witajcie!
Chociaż w lutym dostaliśmy jeden dzień gratis, ja i tak nie wyrobiłam się z realizacją planu na ten miesiąc. Żal patrzeć na moje poczynania na blogu. Opublikowałam raptem 3 posty ... Chociaż na początku miesiąca zrobiłam zdjęcia do wpisów, niestety zabrakło mi czasu na napisanie tekstów. Szczerze, miałam głowę zajęta czym innym. Zawodowo był to czas wytężonej pracy. Dla odmiany zamiast narzekać na pracę napisze, że był to dobry miesiąc i bardzo twórczy. Przyszło mi do głowy kilka fajnych pomysłów, które aktualnie wdrażam, i które spotkały się z ogólną akceptacją kierownictwa oraz współpracowników. Jest dobrze :)
Jednak samą pracą żyć przecież nie mogłam, sił na blogowanie nie starczyło, ale odpoczywać przecież musiałam. A jedną z moich ulubionych form relaksu jest chodzenie do kina. Luty obfitował w filmy, które po prostu musiałam obejrzeć. Mąż żartował, że powinnam zamieszkać w kinie, bo tak często tam chodzę. Obejrzałam 6 wybitnych filmów (Jojo Rabbit, 1917, Kłamstewko, Gorący temat, Judy, Lighthouse), każdy zasługuje na uznanie, zawiera wyjątkowe przesłanie i dostarcza innych emocji. A gra aktorska na najwyższym poziomie.
Moim faworytem jest Jojo Rabbit. W tym filmie została pokazana II wojna światowa oczami małego chłopca, któremu wydaje się, że Hitler to przywódca idealny. Jego radykalne poglądy zmieniają się, gdy poznaje Else, dziewczynę ukrywana przez jego matkę.
Jojo Rabbit to film z gatunku czarna komedia, jednak ten humor jest wyważony, nie pojawiły się żarty, które w jakiś sposób mogłyby urazić widza. Wiele razy śmiałam się na tym filmie, ale łza w oku tez się zakręciła. Na szczególne wyróżnienie zasługuje Roman Griffin Davis wcielający się tytułowego Jojo. Ten aktor ma dopiero 12 lat, a zagrał fenomenalnie. Oglądałam z nim kilka wywiadów i wypowiada się bardzo sensownie i dojrzale.
Znów skusiłam się na małe zapachowe świeczki. Oczywiście wszystkie mają super zapachy, ale jeden się wyróżnia, ten o nazwie "Cheers". Pachnie bowiem ... szpanem z delikatnymi cytrusowymi nutami. Niezwykłe jest to, że gdy wącham tę świeczkę mam wrażenie, że bąbelki szczypią mnie w nos. Strasznie dziwne uczucie.
W podsumowaniu miesiąca nie może zabraknąć zakupów kosmetycznych. Zacznę od kolorówki. Będąc w Hebe pobuszowałam trochę w szafie Hean. Kupiłam wypiekany róż nr 275, którym można fajnie wymodelować i rozświetlić twarz, bazę podcienie ułatwiającą blendowanie oraz puder ryżowy HD z organicznym olejkiem marula w kolorze 301, który niestety okazał się na tę porę roku za ciemny. Kupiłam również kolejny cień Paese w kolorze Quartz nr 300.
Wśród kosmetyków do pielęgnacji, znalazły się dwie maseczki do włosów Hungry Hair, krem pod oczy Natura EsTonica Bio oraz peeling do ust z Manufaktury Piękna. Postanowiłam również wypróbować kosmetyki do pielęgnacji włosów marki Mane N' Tail, a testowanie zacznę od odżywki do włosów. Co ciekawe firma ta specjalizuję w produkcji kosmetyków do pielęgnacji końskich grzyw i ogonów ;)
Co do blogowych planów na ten miesiąc, mam tylko jedno zadanie: nadrobić zaległości z lutego.
Pierwszy post już jest, teraz czas na odwiedzenie Waszych blogów, także do zobaczenia ;)
Wspaniałego marca Wam życzę i oby już piękna wiosna do nas przyszła :*
To rzeczywiście bardzo często byłaś w kinie! :) Sama chodzę rzadko, jak coś na prawdę mnie zainteresuje. Ostatnio zdarza się to niebywale rzadko, chyba mam jakiś kinowy kryzys :D Z nowości kosmetycznych nic nie znam, ciekawi mnie o dziwo cień, których w sumie rzadko używam, ale kolor wydaje się taki idealny dla mnie :)
OdpowiedzUsuńNadrobiłaś za mnie, bo ja nie byłam ani razu :D Ciekawe nowości, miłego testowania :)
OdpowiedzUsuńOstatnio w kinie jest naprawdę sporo ciekawych filmów. Chętnie wykupiłabym jakiś pakiet, a niestety tylko Cinema City coś takiego oferuje, do którego mi nie po drodze. A szkoda, bo kupowanie ciągle pojedynczych wejściówek nieźle daje po kieszeni... :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie bardzo rzadko chodzę do kina. W moim domu rodzinnym mam duży telewizor, także uważam, że w moim przypadku to strata czasu. Bo filmy te tak czy tak później obejrzę właśnie na nim. Co do filmu Jojo, słyszałam o nim i to same pozytywne rzeczy. Dlatego na pewno się na niego skuszę:))
OdpowiedzUsuńJa tak dawno nie byłam w kinie :( tak żałuję ale jakoś nie ma okazji. Jojo brzmi zachęcająco ale chyba będzie mi dane zobaczyć go gdzieś w necie :p
OdpowiedzUsuńCałe wieki wie byłam w kinie. Jakoś wolę oglądać filmy w domu, najlepiej ze znajomymi :)
OdpowiedzUsuńKiedyś często chodziliśmy z mężem do kina, w lutym byliśmy na "Dżentelmenach" i nie żałujemy. Chciałam też obejrzeć "Gorący temat", ale się nie udało. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa za to do kina chodzę raz na pół roku :D
OdpowiedzUsuńAleż Ci zazdroszczę tych wypadów do kina Ja już nie pamiętam kiedy byłam ostatni raz :D
OdpowiedzUsuńZdecydowanie muszę nadrobić film - Jojo Rabbit.
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja bardzo mnie zachęciła.
Pozdrawiam