Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podsumowanie miesiąca. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podsumowanie miesiąca. Pokaż wszystkie posty

13.5.21

Podsumowanie kwietnia| zakupy kosmetyczne| Wiosna o nas zapomniała!!!

Podsumowanie kwietnia| zakupy kosmetyczne| Wiosna o nas zapomniała!!!

 

Witajcie w maju, oby cieplejszym miesiącu niż kwiecień. Chyba trzy lub więcej razy chowałam i wyciągałam zimowe buty i kurtkę. Zmarzłam niezliczona ilość razy, a popołudnia najchętniej spędzałam pod kocem z kubkiem gorącej herbaty i Netfixem. Udało mi się obejrzeć w tym czasie dwa seriale: "Szpital New Amsterdam" (Netflix) i "Od nowa"(HBO). Oba bardzo wciągające choć zupełnie rożne. "Szpital New Amsterdam" to lekki serial obyczajowy, którego akcja rozgrywa się w tytułowym szpitalu, gdzie dyrektorem zostaje młody lekarz chory na raka.  A "Od nowa" to thriller psychologiczny, z ciekawymi zwrotami akcji.  

Przez to, że dni stały się bardzo podobne do siebie,  w pewnym momencie pomieszały mi się tygodnie. Nie o takiej wiośnie marzłam i nie na taką czekałam. Pomimo, że miło spędziłam wieczory na swojej kanapie oglądając seriale, to jednak wolę spacery i przebywanie na świeżym powietrzu.  A już opady śniegu pod koniec kwietnia rozłożył mnie na łopatki.

W kwietniu rozpoczęliśmy sezon działkowy, a właściwie to zabraliśmy się za prace porządkowe i za dokończenieprzedsięwzięć rozpoczętych w ubiegłym roku. Dla przypomnienia, w czerwcu 2020 r., kupiliśmy ogródek działkowy, a dokładniej kawałek ziemi, który był w całości zarośnięty dziko rosnącymi drzewkami owocowymi i krzaczyskami. Na ten rok zostało nam dokończenie ogrodzenia, zrobienie fundamentów i postawienie małego blaszanego domku/ składziku na narzędzia itp. Jeśli dobrze pójdzie, to pod koniec maja wreszcie skończymy prace renowacyjne i przyjdzie czas na relaks. Mam nadzieję, że do tego czasu pogoda się opamięta. Marzy mi się, żeby rozłożyć leżak i tak po prostu poleżeć na słońcu i wygrzać zmarznięte kości.


Razem ze znajomymi wybraliśmy się na kolejną wycieczkę, tym razem odwiedziliśmy miejsce dobrze mi znane Skałki Piekło pod Niekłaniem (woj. świętokrzyskie). Już pisałam o tym miejscu na blogu KLIK. 2,5 godziny spacer w doborowym towarzystwie dobrze mi zrobił. A przy okazji zobaczyłam, jak mój pies zachowuje się na skałkach, górkach i pagórkach, bo w tym roku planujemy urlop w Szczawnicy. Okazuje się, że dla Marevla nie ma wzniesienia, którego nie mógłby pokonać. Pozostaje kwestia podróży samochodem, którą nadal źle znosi i ogromnie się stresuje.

 Na koniec oczywiście przegląda kosmetycznych nowości. Nie jest tego zbyt dużo, bo część zaraz po zakupie zaczęłam stosować.


Zależało mi by przetestować piankę myjąca Bielenda Eco Sorbet, ale niestety ciągle jest wyprzedana. Ogólnie zauważyłam, że wiele firm kosmetycznych ma w swojej ofercie tego typu produkty. Ja tym czasem będę testować piankę z Eveline, która ma dość dobre opinie. 
Zdecydowałam się na zakup kolejnego kosmetyku marki Bandi. Tym razem to Tonik-mgiełka S.O.S Mikrobionowy z serii anti irritate, który ma przywracać niezbędną każdej cerze równowagę mikrobiologiczną. 
W Biedronce zaopatrzyłam się w kolejne opakowanie najlepszej nawilżającej maski ever, Chodzi oczywiście o całonocną maskę witalizującą marki Tołpa.
W reszcie udało mi się dotrzeć do Natury i kupić krem pod oczy marki Botanic, który bardzo zachwala Ania z bloga me&my passion. Trochę czasu mi zajęło zanim się zorientowałam, że te kosmetyki to marka własna Natury ;)
 

W tym samym czasie w Lidlu i Biedronce pojawiły się maseczki marki Glamfox. Jak na maski w płachcie było można je dostać w atrakcyjnej cenie, ok 5 zł. Zrobiłam sobie mały zapas.



Gdy zaczynałam pisać ten post nadal było zimno i mało przyjemnie, na szczęście kilka ostatnich dni pogoda wreszcie zaczęła nas rozpieszczać, a ja na dobre pochowałam grube swetry i zimowe buty. Oby już tak zostało.

Wszystkiego dobrego życzę Wam w maju :*


11.4.21

Podsumowanie marca| prezenty| wyjazdy| nowe kosmetyki| serial komediowy

Podsumowanie marca| prezenty| wyjazdy| nowe kosmetyki| serial komediowy

 


Witajcie w kwietniu, w tę piękna i słoneczną niedzielę. Trudno mi uwierzyć, że znów za kilka dni może spaść śnieg.  Jednak dziś nie o pogodzie, bo czas na podsumowanie marca. Początek marca zapowiadał ciekawy miesiąc, tym bardziej że w marcu mamy początek wiosny i obchodzę urodziny. Zawsze lubiłam marzec, bo to wtedy przyroda zaczyna budzić się do życia, zmieniamy czas na letni, dni stają się zauważalnie dłuższe. I ja też zwykle dostaję o tej porze roku jakiegoś powera. Jaki był marzec w ubiegłym roku, każdy bez wątpienia pamięta. A czy ktoś spodziewał się, że rok później będzie jeszcze gorzej? Mnie oczywiście znów pandemia pokrzyżowała plany, ale to już stało się normą. Ogólnie dni od pewnego czasu bardzo zlewają mi się ze sobą, wszystkie wyglądają podobnie, a motywacji jakby mniej. Pewnie też przez pogodę, bardzo brakuje mi zieleni i ciepła. W marcu pochowałam już wszystkie grube swetry zimowe kurtki i buty, bo miałam już ich dosyć. A schowałam tylko po to, by za kilka dni znów je wyciągnąć ;)
Z przyjemnych rzeczy, które chce zapamiętać z marca to przede wszystkim wyjazd z moim bratem w Góry Świętokrzyskie. Można powiedzieć, że rzuciliśmy wszystko i wsiedliśmy do samochodu. Pogoda na szczęście w trakcie podróży poprawiła się, ale i tak zmarzliśmy wchodząc na Łysicę. Dobrze, że miałam termos z ciepłą herbatą.
Zanim jednak pojechałam w Świętokrzyskie, na początku miesiąca razem ze znajomymi całkiem sporą grupą, wybraliśmy się do Centrum Nauki Kopernik. Dzieciaki znajomych bawiły się świetnie, ale i my starzy z ogromną ciekawością sprawdzaliśmy, jak działają poszczególne eksponaty. To właśnie jest niesamowite w tym miejscu, że wszystkiego można, a właściwie trzeba dotykać.



 Zanim jeszcze wprowadzono kolejny lockdown w województwie mazowieckim, udało mi się pójść do kina na film pt. "Sound of metal". To historia muzyka, który z dnia na dzień traci słuch. Całe jego dotychczasowe życie nagle się rozpada. Ma ogromne problemy, by odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Świetny film, który zmusza do refleksji i spojrzenia na swoje życie z innej perspektywy. Poza tym pokazuje w realny sposób, jak świat odbierany jest przez osoby niesłyszące, czy przez osoby z implantami słuchowy. To mnie chyba zszokowało najbardziej w tym filmie.
Planach miałam obejrzeć jeszcze co najmniej dwa filmy na dużym ekranie Obiecująca. Młoda. Kobieta. oraz Jeszcze jest czas.
W marcu wciągnęłam się w oglądanie nowego serialu. Tym razem postawiłam na coś lekkiego i komediowego. Po obejrzeniu filmu Palm Springs moją uwagę przykuł Andy Samberg grający jedną z głównych ról. Wiele osób na filmwebie polecało obejrzeć serial Brooklyn 99, gdzie Samberg wciela się postać w jednego z głównych bohaterów. Zaskoczyłam mnie wysoka ocenia tego serialu. Akurat dobrze się złożyło ponieważ można go obejrzeć na Netfixie.
Jake Peralta (Andy Samberg) to utalentowany, lecz leniwy i nieszanujący zasad detektyw z 99. posterunku nowojorskiej policji. Z powodu wysokiej liczby aresztowań pozwala mu się jednak na wiele. To się zmienia, gdy pojawia się nowy dowódca - kapitan Ray Holt.


Na początku wszyscy bohaterowie strasznie mnie irytowali i nie rozumiałam tych zachwytów nad tym serialem. Prawie cały pierwszy sezon obejrzałam "jednym okiem". Jednak już pod koniec sezonu coś wreszcie zaiskrzyło. Zaczęłam rozumieć ten humor. A ci, którzy denerwowali mnie najbardziej, stali się moimi ulubionymi bohaterami. Jest aż 7 sezonów i średnio każdy sezon ma po 22 odcinki. Jest tego sporo, ale odcinki są krótkie, bo trwają nieco ponad 20 minut. Wkręciłam się na maksa w oglądanie, chociaż nie aż tak jak w oglądanie "Teorii Wielkiego Podrywu", który jest moim ulubionym serialem komediowym.


Pochwalę się Wam prezentami urodzinowymi, a właściwie to częścią. Coś na co czekałam najbardziej to paletka cieni Bohema z Glamshopu. Od razu następnego dnia wykonałam nią makijaż. Nigdy nie miałam lepszych cieni, to jest sztos. Nie jest tania, ale warta każdej złotówki. 


Na koniec oczywiście garść nowości kosmetycznych, w których oczywiście nie mogło zabraknąć mojego ulubionego płynu micelarnego Soraya Naturalnie. Skusiłam się ponownie na duet kosmetyków z Eveline z kwasem glikolowym, pisałam o nich ba blogu. Po raz pierwszy będę testować peeling trychologiczny z Bandi. Kolejna nowość to gąbka konjak z Garniera, kupiłam ją w Rossmannie na wyprzedaży za około 11 zł. Dwie ostatnie rzeczy to nawilżająca maseczka Himalya i krem do rąk Eco Nature Bielenda. 


To byłoby na tyle ;) trochę się rozpisałam, ale wiem że część osób lubi długie wpisy z podsumowania miesiąca :D

Pozdrawiam



11.3.21

Podsumowanie lutego| Nowości z Bielendy| Wypad do kina| Piękna zima

Podsumowanie lutego| Nowości z Bielendy| Wypad do kina| Piękna zima

 Marcowe dzień dobry! Chyba wyrzucę swojego laptopa przez okno. Tekst ten zaczęłam pisać pierwszego  marca. A dopiero teraz mogę go opublikować, bo komputer ciągle się zawieszał. Złośliwość rzeczy martwych. Ale przecież nie o moim laptopie ma być ten tekst ;) Bo to już czas na podsumowanie ubiegłego miesiąca. Prawie połowa marca, dni znów mijają w trybie błyskawicznym. Chociaż nie narzekam, że dni mijają tak szybko, bo to oznacza, że co raz bliżej jesteśmy wiosny i lata.

Największą atrakcją lutego okazała się zima. Spadło mnóstwo śniegu, co bardzo mnie ucieszyło. Takiej zimy nie było od dawna. Szczerze, to nie liczyłam, że spadnie śnieg tej zimy. Spacery w taka pogodę sprawiały mi wielka przyjemność, ale największa radochę miał mój pies. Okazał się wielkim amatorem białego puchu.  Ponownie radość poczułam, gdy się rozpuścił i gdy przyszły cieplejsze dni, wyczekuje już pierwszych oznak wiosny ;) 



 



Pod koniec lutego wzięło mnie na wspomnienia i przeczytałam wszystkie swoje posty z serii "Podsumowanie miesiąca". Zatrzymałam się na lutym 2020, byłam wtedy 6 razy w kinie i obejrzałam wspaniale filmy. O matko! jak mnie tego brakuje! Chociaż kina dostały zielone światło i mogły się otworzyć, to wielkie multipleksy nie zrobiły tego, jedynie skorzystały z tego pozwolenia kina studyjne.  U mnie w mieście jest tylko jedno kino tego typu, a repertuar jakoś nie przypadł mi do gustu. Ale w ostatnich dniach lutego wreszcie pojawił się film, na premierę którego czekałam: Palm Springs. Tym bardziej chciałam zobaczyć ten film, że polecali go Sfilmowani. Ich kanał na YT śledzę od ponad 3 lat. Gorąco polecam  zestawienia najlepszych i najgorszych filmów roku w wykonaniu Sfilmowanych. A ich ranking polskich paździerzy to mistrzostwo świat. Agnieszka i Dawid mają dar do opowiadania o filmach i robią to w przystępny sposób, i z humorem. Co ważne, zawsze podkreślają, że to jest ich subiektywna opinia i że szanują zdanie innych. Śmiało mogę stwierdzić, że dzięki nim stałam się bardziej wrażliwa na to co widzę i słyszę w trakcie oglądania filmów. Oglądanie przestało ograniczać się włącznie do śledzenia fabuły i słuchania dialogów. Teraz zwracam większą uwagę na muzykę, kadry, scenografię, symbole, gesty.  Co do samego filmu, Palm Spring pozytywnie mnie zaskoczył. Po raz pierwszy od dawna mogłam obejrzeć naprawdę śmieszną komedię. W założeniu wszystkie komedie powinny bawić, ale w rzeczywistości często tak nie jest. Idealny film na obecne czasy. Fabuła jest prosta "Dwoje gości weselnych zostaje uwięzionych w pętli czasowej. Pomiędzy skazanymi na siebie ludźmi zaczyna rodzić się uczucie." Jednak nie wszystko jest takie oczywiste, bo przecież za każdym człowiekiem kryje się historia. ciekawe jest również to jak każdy z bohaterów podchodzi do problemu jakim jest zapętlenie się czasu, dwa charaktery i dwa podejścia do sprawy. Dla jednego z nich każdy poranek to początek tego samego koszmaru, dla drugiego nowa rzeczywistość, do której można przywyknąć.


Nowości z Biedronki. Miałam nic już nie kupować z kolorówki, ale walentynkowa kolekcja Bell mnie w końcu skusiła. Oczarował mnie różo-rozświetlacz. Powinno się chyba nakładać kolejne kolory pojedynczo, ale ja od razu przy nakładaniu miksuje je ze sobą. Podoba mi się efekt delikatnego młodzieńczego rumieńca, jaki daje ten kosmetyk. Kupiłam również dwa sypkie cienie oraz praimer w płynie. A także pomadkę ochronną.


Na rynku pojawiła się nowa linia kosmetyków jednej z moich ulubionych polskich firm, czyli marki Bielenda. W sumie ta firma co chwilę wypuszcza jakieś nowości ;) Tym razem są to kosmetyki z witaminą C.

Uff... ciężko było, ale wreszcie się udało dokończyć post. 

Przesyłam pozdrowienia i uściski! :)

10.2.21

Podsumowanie stycznia| zimowe spacery| psi behawiorysta

Podsumowanie stycznia| zimowe spacery| psi behawiorysta


Witajcie w lutym :)  Znów lekkie opóźnienie, czyli dzień jak co dzień. Ruszam z podsumowaniem pierwszego miesiąca w roku.Wiem, że dla wielu z Was to listopad jest najbardziej przygnębiającym miesiącem w roku, ale dla mnie to zdecydowanie styczeń. Gdy myślę o styczniu, to nie mam zadnych konkretnych skojarzeń, jest dla mnie  hmm... taki bezbarwny. W moim odczuciu jest prostu nijaki. Chociaż ku mojemu zaskoczeniu nie był to najgorszy początek roku jaki zaliczyłam. W drugiej połowie miesiąca wzięłam się w garść odwiedziłam fryzjera, kosmetyczkę i poumawiałam się na zaległe wizyty u specjalistów. To co mnie najbardziej zasoczyło duże ilości śniegu. Pogodziłam sie już z myślą, że białych zim już nie będzie. A to właśnie dzięki temu białemu puchowi ten styczeń stał się znośny. Poza tym, udało mi się spotkać ze znajomymi na zimowy spacer w pięknych okolicznościach przyrody. Pokazywałam relację na IG. Jeżeli obserwujecie nie na Instagramie to wiecie, że byłam również w Warszawie by obejrzeć świąteczne iluminacje. Jest to już moja mała tradycja, że zawsze w pierwszych dniach stycznia czy to ze znajomymi, czy z rodziną wybieram się na wycieczkę do Stolicy. Iluminacje co roku mnie zachwycają, ale te, które zobaczyłam teraz mnie oczarowały, są/były mega klimatyczne. Odnoszę wrażenie, ze choinka przy Zamku Królewski z roku na rok jest coraz większa. I jak co roku było okropnie zimno i trzeba było ratować się grzanym winem. Potem była oczywiście obowiązkowa wizyta w Ikea, z tego sklepu nie da się wyjść z pustymi rękoma ;)


 
Stałym punktem każdego dnia stały się oczywiście obowiązkowe długie spacer z psem. Przed adopcją obawiałam się najbardziej, że nie będzie mi się chciało z nim chodzić na spacery. Na szczęście szybko zaczęło mi to sprawiać ogromną przyjemność. Po ciężkim dniu pracy taki spacer pozwala mi się zresetować, "przewietrzyć mózg" i odpocząć. Marvel jest wymagającym psiakiem, potrzebuje dużo ruchu, ciężko go zmęczyć zarówno fizycznie, jak i intelektualnie. Jak każdy porzucony pies, tak i mój biały Klusek jest pełen lęku, nie ufa ludziom, ani innym psom. Wymaga dużo pracy i zainteresowania. Dlatego od stycznia jesteśmy pod opieka behawiorystki. Dostalismy kilka pomocnych wskazówek, które od razu przyniosły pozytywne efekty. Cześć rzeczy, o których mówiła behawiorystka wprowadziłam sam wcześniej, bo tak podpowiadała mi intuicja. Najważniejsze by nie dochodziło do bezpośrednich konfrontacji z innymi psami, bo Marvel porostu prawie wszystkich się boi. Nadal boi sie nowych sytuacji, a także tego ze może zostać przez nas porzucony. Mimo wielu problemów  i tak jestem w nim zakochana po uszy ;)
 
Nowości kosmetycznych zn ów nie mam zbyt wiele, do pokazania. Głównie kosmetyki, które kupiłam od razu wskoczą na miejsce zużytych. Po raz kolejny skusiłam się na duet kosmetyków marki Yope, tym razem o zapachu dzikiej pomarańczy. Z przednich świątecznych żeli pod prysznic byłam zadowolona, wiec gdy zobaczyłam ten zestaw w fajnej promocyjnej cenie kupiłam bez wahania. Kolejny kosmetyk to krem Bielenda do rąk, pisałam na blogu o wersji kokosowej. Oba warianty są super. Robię kolejne podejście do odżywek z OnlyBio, miałam wersje emolientowa, która okazała się totalnym bublem. teraz zaczęłam stosować wersję z proteinami i jest dużo lepsza dla moich włosów.

Kolejne nowości to dwa kremy z Bandi. Wersje Sebo Care kupiłam z myślą, ze będę stosować ten krem rano, pod makijaż. Podobno fajnie matuje, co jest dla mnie kluczowe przy wyborze kremu na dzień. Natomiast na noc wybrałam krem intensywnie nawilżający. Miałam kilka próbek tego kremu i był świetny. Na koniec został krem do rak marki Ziaja. Kupuje go głównie ze względu na Męża, to jego ulubiony krem do rąk, bo ma pompkę ;)


To by było na tyle :) Ciekawa jestem jaki dla Was był pierwszy miesiąc nowego roku? Łaskawy, czy może rok zaczął sie bardzo dobrze?



16.1.21

Czas na podsumowania| grudzień i 2020 rok

Czas na podsumowania| grudzień i 2020 rok

Witajcie w styczniu, witajcie w nowym roku. I znów muszę przytoczyć moje ulubione powiedzenie "lepiej późno niż wcale", które idealnie podsumowuje mój charakter ;) Połowa miesiąca, a ja dopiero startuje z pierwszym wpisem.

Zacznę od podsumowana w kilku słowach grudnia. Nie będzie długo, bo właściwie wszystkie dni były podobne do siebie. W skrócie: praca, spacery z psem, świąteczne filmy, później Święta i Sylwester. Mój grudzień na jednym zdjęciu  widzicie poniżej ;) Jeszcze tylko zdążyłam odwiedzić galerie handlową i obkupić się w ciepłe ciuchy, bo ostatnio bardzo marznę w pracy. Podsumowanie roku będzie nieco bardziej rozbudowane ;)


Długo zastanawiałam się jak mam podsumować 2020 roku. Czy faktycznie był taki okropny? Co mnie zdziwiło, wiele osób na ig uznała tamten rok mimo wszystko za dobry czas. Mnie niestety nie udało się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Mam wrażenie, że ta pandemia nie zaczęła się marcu, tylko kilka miesięcy wcześniej i chyba nigdy się nie skończy. Moim głównym założeniem na 2020 było to, żeby podróżować jak najwięcej. Liczyłam na dwie zagraniczne wycieczki: do Albanii i jeszcze krótki wypad do Włoch lub Francji i na jeden dzień do Berlina. Wiadomo, nic z tego nie wyszło. Na pocieszenie był urlop w Zakopanem, który nie był zbyt udany dla mnie. Praktycznie prze cały wyjazd źle się czułam i miałam problemy z oddychaniem. I weekend na Mazurach. A pierwsze tygodnie 2020 roku zapowiadały naprawdę wspaniały rok. Były spotkani ze znajomymi, wyjścia do kina, podroż do klimatycznego Wilna. A potem, jak wszyscy wiemy przyszła pandemia, praca zdalna i siedzenie non stop w czterech ścianach. Bałam się wychodzić z domu. Do pracy wróciłam na początku maja. W tym czasie najlepszą rzeczą jaką zrobiłam dla siebie to zakup roweru. Po dwóch miesiącach siedzenia w domu, rower okazał się wybawieniem od codziennej nudnej rutyny. Bardzo polubiłam południowe przejażdżki. Lato było dość łaskawe, wszystko było otwarte, byliśmy z Mężem na weselu, spotykaliśmy się ze znajomymi i rodziną. Wtedy byłam przekonana, że już tak zostanie. W kolejnych miesiącach poziom mojej frustracji osiągnął wyżyny. I chociaż udało mi się odwiedzić kilka pięknych miejsc jak ogrody pałacu w Chlewiskach czy przypałacowy park w Puławach to mój nastrój znacznie się pogorszył. Nie tylko przez pandemię, ale i przez sytuację w pracy. Liczę, że w drugiej połowie roku sytuacja zmieni się na lepsze. A jak nie będę musiała poszukać nowej pracy.  


Czyli 2021 to znów jedna wielka niewiadoma. Zawsze o tej porze miałam zaplanowany wyjazd wakacyjny, a teraz nie mama ani terminu, ani miejsca. Dlatego w tym roku stawiam przede wszystkim na siebie. Muszę przede wszystkim zająć się swoim zdrowiem i umówić się na wizyty do kilku specjalistów. Szykuje się rok na pełnym spontanie, bo nie zamierzam nic planować ;) 


Przejdźmy do stałego punktu, każdego podsumowania miesiąca, czyli wszelkiego rodzaju nowości, bo tym razem nie tylko o kosmetykach będzie. 
W grudniu nie przybyło mi zbyt wiele kosmetyków, co mnie cieszy, bo nadal mam spore zapasy. Poza płynem micelarnym Soraya, który uwielbiam, skusiłam się na nowe maseczki z Lidla wersja limitowana zimowa, peeling do skóry głowy OnlyBio, odżywka z tej firmy nie sprawdziła się u mnie, ale mam ochotę potestować inne ich kosmetyki. Kolejne produkty to woda tonizująca i krem do rąk z Bielendy. I znów nie mogłam przejść obojętnie obok nowości marki Bell dostępnych w Biedronce. Niby nic nie potrzebuję, ale mimo wszystko i tak skusiłam się na pomadkę w płynie oraz na puder sypki. Oba kosmetyki stosuję od kilku tygodni i jestem z nich zadowolona. Muszę w końcu wziąć się za napisanie postu o kosmetykach Bell, bo są naprawdę dobre, a mało popularne. 

Książkowe prezenty :) "Pod słońcem Italii" to świąteczny prezent od Brata, a resztę książek przywiózł mi Mikołaj, a właściwie to Kuba. W poprzednim poście wspominałam, że kolega zawodowo jest związany z książkami.  Oczywiście najbardziej ucieszyłam się z "Dziewczyny z Neapolu". 


Planszówki rządzą zawsze i wszędzie. Ostatnio to mój ulubiony rodzaj rozrywki. Razem z siostrą Męża ciągle wyszukujemy  fajnych gier. Często spotykamy się po to by rozpracować jakaś nową grę. A u mnie ostatnio pojawiło się kilka ciekawych. Eurobusiness i Decrypto to świąteczne prezenty, a resztę kupiłam w atrakcyjnych cenach w empiku. 



Bardzo bym chciała wiedzieć, jaki był dla Was 2020 rok?
I jak sądzicie, jaki będzie ten nowy, 2021 rok?

Muszę teraz nadrobić zaległości na Waszych blogach :)

4.11.20

Podsumowanie października| Haul kosmetyczny| "Gambit Królowej" i inne jesienne przyjemności

Podsumowanie października| Haul kosmetyczny| "Gambit Królowej" i inne jesienne przyjemności

 


Witajcie w listopadzie, albo liściopadzie ;)

Dopiero co przewracałam kartkę w kalendarzu na październik, a już listopad. Łapie się na tym, że idę do pracy w poniedziałek,  i już nagle piątek. Szkoda tylko, że weekendy też tak szybko mijają.
Październik był dla mnie miesiącem pełnym skrajnych emocji. Z jednej strony udało mi się odpocząć spędzając z koleżankami weekend w uroczej wiejskiej chatce, spacerując nad brzegiem rzeki i jedząc kiełbaski z ogniska. Byłam również na grzybobraniu, chociaż przywiozłam do domu więcej kleszczy na sobie niż grzybów w wiaderku, ale pogoda była idealna. Razem z Mężem wybraliśmy się na krótką wycieczkę i spacer po parku w Chlewiskach (fotorelacja pojawiła się już na blogu). Udało nam się wreszcie postawić ogrodzenie na działce. Z drugiej strony obecna dramatyczna sytuacja w Polsce związana z koronawirusem i strajkiem kobiet. Nie jestem w stanie zrozumieć, po co psuć coś, co dobrze funkcjonuje od wielu lat. Jestem zwolenniczka kompromisu i nie chcę zmian. I myślę sobie jeszcze, czy pandemia to odpowiedni moment na wprowadzanie zmian? Co rusz, to gorsza decyzja rządu. Na ten moment znów potrzebuję detoksu od wszelkich informacji z kraju. 
 

W październiku starałam się robić rzeczy, które sprawiały mi przyjemność i na które miałam akurat ochotę. Ciepła herbata z cytryna, kocyk, lekki serial/ film/ książka, do tego piękny zapach z ulubionych świec.  To mój przepis na idealne jesienne popołudnie. Ostatnio odkryłam cudownie pachnące siwce marki DW Home, które mozna znaleźć w TK Maxx, polecam !
Największa frajdę sprawiło mi układanie puzzli, które czekały dwa lata aż je wyjmę z pudełka. Puzzle to świetny sposób, by oderwać myśli od trapiących nas problemów. Tak mocno skupiamy się na szukaniu kolejnych pasujących elementów układanki, że nie możemy po prostu myśleć o czymś innym. Dlatego lada dzień znów wyciągnę kolejne pudełko puzzli. 

Wracając do kocyka, filmów i seriali po raz nie wiem, który obejrzałam trylogię "Władcy Pierścieni". Mam ogromny sentyment to tych filmów,  znam je na pamięć, w tym niektóre dialogi i nigdy chyba nie będę miała dość.
Jak już jestem przy powrotach, to zaczęłam oglądać "Kochane kłopoty". Serial ten zaczęłam oglądać wiele lat temu, gdy byłam w wieku głównej bohaterki Rory - 16 lat, a teraz jestem starsza od jej matki. Ciekawy jest taki powrót po latach, kiedyś z zapartym tchem śledziłam losy nastolatki, teraz bardziej interesuje mnie życie trzydziestokilkulatki. Pamiętacie ten serial?

"Emily w Paryżu" to serial na temat, którego czytałam wiele skrajnych opinii. Gówna bohaterka, młoda i utalentowana Emily dostaje szansę pracy w Paryżu. Kolejne przeciwności losu pokonuje z uśmiechem na ustach i wrodzonym optymizmem. 
Dla mnie był to serial z kategorii tych lekkich i przyjemny, a w październiku głownie takiej właśnie rozrywki potrzebowałam. Ładni ludzie, ładny Paryż, ładne stroje. Wielu osobom kojarzy się z filmem "Diabeł ubiera się u Prady", mnie również. Z chęcią obejrzę drugi sezon.

Natomiast ostatnio również na Netflixie obejrzałam  "Gambit królowej". Zainteresował mnie ten serial z dwóch powodów: wysokich ocen i tego, że gra w nim Marcin Dorociński. 
Beth jest sierotą, która trafia do sierocińca. Tam po raz pierwszy gra w szachy. Okazuje się, że ma niebywały talent. W krótkim czasie zostaje najlepszą szachistką stanową. Ale już jako 9-latka zaczyna być uzależniona od leków psychotropowych. Szachy stają się jej obsesją, chce zdobyć tytuł arcymistrza i pokonać Vasily Borgov - najlepszego gracza na świecie. 

Nie spodziewałam się, że serial rozgrywkach szachowych tak mnie wciągnie. Wszystkie 7 odcinków obejrzałam w jeden dzień. Nie mam do czego się przyczepić. Wszystko w tym serialu jest idealne. Odcinki są na równym poziomie, nie ma przegadanych scen, czy jakiś niepotrzebnych wątków pobocznych, które odwracały by uwagę od głównej bohaterki. Piękne kostiumy i scenografia. A aktorka wcielająca się w Beth ma mega hipnotyzujące spojrzenie i charyzmę, ciężko oderwać od niej oczy.  Dla mnie ten serial jest fenomenalny, ale wiem, że nie wszystkim się spodoba i niektórzy mogą uznać go za nudnawy. 

 

Stałym elementem, każdego podsumowania miesiąca są haule kosmetyczne. Tym razem nie mogło być inaczej. Zacznę od kolorówki marki Bell, którą można dostać w Biedronkach. "Żałuję", że odkryłam limitowane serie wypuszczane przez Bell, ponieważ mam ochotę wypróbować absolutnie wszystko. Tym razem inspiracją do powstania nowej kolekcji były róże. Skusiłam się na brązujący róż do policzków, rozświetlacz oraz aksamitną płynną pomadkę, która dla mnie okazała się największym hitem. W tym miesiącu planuje napisać post o moich ostatnich odkryciach z kolorówki i na pewno pojawi się ona w tym poście, a także inne kosmetyki z Bell. 

Kolejne włosowe nowości kupiłam do przetestowania. Zainteresowały mnie kosmetyki z nowej serii OnlyBio. Zależało mi na peelingu, ale akurat wszędzie był wykupiony. Na pocieszenie wzięłam olejek zabezpieczający końcówki włosów, już mogę powiedzieć, że jest dobry oraz odżywkę emolientową przeznaczoną do włosów, które się trudno rozczesuje i puszą się. Teoretycznie odzywka idealna dla mnie, a tak nie jest.
Kolejne dwa produkty to maska Kallos z kreatyną, miałam wiele rodzajów i każda dobrze się u mnie sprawdzała oraz szampon z aloesem z Biedronki.

Ostatnie kosmetyki to moje dwa ulubione kremy do rąk marki Dermofuture, uwielbia!, rozjaśniająca maseczka z witamina C z Bielendy oraz punktowy żel na wypryski od Eveline, który całkiem dobrze radzi sobie z pojedynczymi krostkami. 

Wiem, że dla wielu osób listopad to jeden z najgorszych, jeśli nie najgorszy miesiąc w roku, dlatego Kochane dbajcie o sobie, o swój komfort psychiczny, wypoczywajcie i nie dajcie się jesiennej chandrze ani Covidowi.

Ściskam Was mocno! :*


2.10.20

Podsumowanie września|początek jesieni| nowości Bielenda| niestety koronawirus

Podsumowanie września|początek jesieni| nowości Bielenda| niestety koronawirus

Witajcie w październiku :) Koto się cieszy z nadejścia jesieni? Ja na pewno tak, nawet nie przeszkadza mi to to, że od prawie tygodnia codziennie leje. Na szczęście weekend szykuje się ciepły i słoneczny, może nawet uda się pojechać na grzyby. Mam jeszcze zaplanowany na ten miesiąc jeden wyjazd do Nieborowa i Arkadii, gdzie będę podziwiać polską złotą jesień w najpiękniejszym wydaniu.

Jednak dzisiaj nie o październiku mam pisać, a o wrześniu. Ostatnio narzekałam chyba na nudę, prawda. Dla odmiany we wrześniu bardzo dużo dzieło zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. W pracy nowe wyzwania, projekty, szkolenia. Jakoś pozytywnie mnie to nakręciło i znów praca zaczęła sprawiać mi przyjemność. Długi urlop dobrze mi zrobił, zregenerowałam siły. 
Jednak tak dobrze nie było na początku miesiąca, kiedy dowiedziałam się, że moja Mama ma koronawirusa. Właściwie to wiedziałam, że prędzej czy później dopadnie to kogoś z moich bliskich lub mnie. Na szczęście moja mama przeszła chorobę łagodnie, miała jeden objaw: straciła węch i smak. Kilka dni wcześniej miała lekko podwyższoną temperaturę, która utrzymywała się tylko przez kilka godzin. W telewizji trąbią na lewo i prawo, że robią mnóstwo testów, a mojej mamie jakoś niechętnie chcieli go zrobić bo trzeba mieć cztery objawy, żeby lekarz skierował na test, a ona miała jeden. Chociaż miałam kontakt z Mamą kilka dni przed wykonaniem testu nie zostałam skierowana na kwarantannę, mój brat który z nią mieszka nie miał w ogóle robionego testu, jedynie najbliżsi współpracownicy musieli poddać się 10 dniowej kwarantannie. Najdziwniejsze jest to, że moja Mama nie miała już więcej robionego testu, który potwierdziłby wyzdrowienie. Po dwóch tygodniach, gdy wrócił jej smak i węch, została uznana za ozdrowieńca i mogła wrócić do normalnego trybu życia. Ponieważ niezbyt mile jest widziana teraz w pracy, dostała jeszcze dwa tygodnie zwolnienia.
Jeśli o mnie chodzi bałam się, że będąc u Mamy mogłam się zarazić, albo to może ja "sprzedałam" jej koronę. Miałam wyrzuty sumienia. Moja mama bardzo bała się zakażenia koronawirusem, unikała skupisk ludzi, ze strachu nie pojechała na wakacje, a ja niezbyt przestrzegałam reżimu sanitarnego,  byłam na Mazurach, gdzie miałam styczność z olbrzymią liczbą osób, byłam na weselu, spotykałam się ze znajomymi. Jeżeli, któraś z nas miałaby chorować, stawiałabym na siebie. Dlatego wykonałam test na przeciwciała, wynik wyszedł ujemny. Kamień z serca mi spadł. Nie da się ustalić, gdzie Mama mogła złapać koronawirusa.  Na szczęście nie miała problemów z oddychaniem, nie musiała leżeć w szpitalu i to jest najważniejsze. Te dwa tygodnie był mega stresujące. Mam nadzieję, że ten jeden przypadek koronawirusa w rodzinie będzie jedynym. 

Zmieniając temat na bardziej przyjemny, miałam opublikować post z fotorelacją z Zakopanego. Tekst już mam, zdjęcia wybrane, także w niedziele lub poniedziałek pewnie pojawi się na blogu. 
Przy okazji chciałam Wam polecić posty, które są już na blogu, a w których to opisuję ciekawe miejsca do odwiedzenia w Polsce. Jeżeli będzie ładna pogoda warto z niej skorzystać i zachwycić się jesienią:)

Na koniec oczywiście nowości kosmetyczne, które upolowałam we wrześniu. Na początek coś zupełnie nowego z Bielendy Seria kosmetyków Eco Nature to pielęgnacja, która swoją skuteczność czerpie z niepodważalnej mocy tkwiącej w dobroczynnych składnikach roślinnych. Kosmetyki te są naturalne i wegańskie, dostępne są dwie linie produktów, przeznaczone dla cery mieszanej i tłustej oraz dla cery suchej i odwodnionej. Gdy tylko dowiedziałam się o tych kosmetykach od razu złożyłam zamówienie na kilka najciekawszych kosmetyków: płyn micelarny, nawilżające mleczko do ciała, peelingujące mydło, dwie maseczki. Z chęcią jeszcze wypróbuję serum serum detoksykująco-matujące oraz żel do mycia twarzy nawilżająco-kojący.


Następne nowości to: krem do rąk Hebe w formie pianki, krem do stóp regenerujący jałowcowy  Babuszki Agafi oraz dobrze mi znany Magic Retouch nie w formie sprayu, a precyzyjnego aplikatora, dzięki, któremu podobno ma być łatwiej zakryć siwe włosy. 


Ciekawa jestem jak Wam minął wrzesień.

Pozdrawiam Was cieplutko i życzę wspaniałego nowego miesiąca :*
 

15.9.20

Podsumowanie sierpnia| zakupy kosmetyczne| kino| nudy

Podsumowanie sierpnia| zakupy kosmetyczne| kino| nudy


Witajcie we wrześniu :) Już połowa miesiąca, a ja dopiero przychodzę z podsumowaniem sierpnia. Miałam krótką przerwę od bloga, spowodowaną m.in. wyjazdem wakacyjnym.  O szczegółach, którego przeczytacie w kolejnym poście. 

Wypadałoby w kilku słowach podsumować tegoroczne wakacje, ale to był jedne z najmniej ciekawych wakacji w moim życiu. Dobrze, że mieliśmy  z Mężem zajęcie związane z ogarnianiem działki. Miało być mnóstwo wyjazdów, dobrej zabawy, ale nie wyszło. Pogoda też nie była najlepsza. Na szczęście idzie jesień, a ja ostatnimi laty bardzo polubiłam tę porę roku. Za oknem mam przepiękną czerwoną jarzębinę, chociaż w rzeczywistości jest to jarząb szwedzki, ale owoce mają takie same ;) Powoli też kończymy prace zaplanowane na ten rok na działce. 

Jeśli chodzi o sierpień był on bardzo owocny pod względem obejrzanych filmów w kinie. Zawsze będę podkreślać, że uwielbiam oglądać filmy w kinie i nawet wspaniałe domowe warunki i duży telewizor nie są w stanie zastąpić mi wizyty w kinie.

Jako wielbicielka słonecznej Italii musiałam oczywiście obejrzeć "Włoskie wakacje". Akcja filmu rozgrywa się w malowniczej Toskanii. Ojciec z synem wyruszają z Londynu do swojej willi we Włoszech, w której wiele lat temu spędzili radosne chwile, aż do momentu śmierci matki głównego bohatera . Teraz ojciec i syn mają szansę naprawić swoje relacje.
Na pewno film "Włoskie wakacje"dał mi możliwość przenieść chociaż wirtualnie do tego cudownego. Jeśli chodzi o fabułę jest ona mocno przewidywalna, ot kolejny lekki i przyjemny film.

Film "Arab Blues" to historia o młodej psychoterapeutce, która po wielu latach spędzonych w Paryżu wraca do rodzinnego Tunisu. Selam zwieszona jest pomiędzy dwoma światami. Próbuje odleźć się w nowej rzeczywistości.
To był bardzo przyjemny seans, Nie jest to kolejna banalna komedia, w tym filmie jest coś więcej, trochę egzotyki, powiew świeżości, inny humor. Poza tym nie mogłam oderwać wzroku od grającej główną bohaterkę Golshifteh Farahani. Mega charyzmatyczna aktorka. Z chęcią obejrzę jeszcze raz ten film.

Kolejny film to "Pojedynek na głosy", na który nie bardzo miałam ochotę iść, ale dałam przekonać się mamie i nie żałuję. 
Kobiety mieszkające w bazie wojskowej by nie myśleć o swoich partnerach i partnerkach przebywających na niebezpiecznych misjach wymyślają zakładają chór. W ten sposób chcą czymś innym zając swoje myśli niż zamartwianiem się o swoich bliskich. 
Właściwie przez większość filmu miałam zaciśnięte gardło i łzy w oczach. Historie głównych bohaterek mnie bardzo poruszył. "Pojedynek na głosy" to film wartościowy, dający do myślenia i warty obejrzenia.

Przejdźmy do stałego punktu każdego podsumowania miesiąca, czyli zakupów kosmetycznych. 
Poszalałam na koniec wakacji, może w ten sposób zrekompensowałam sobie to, że był tak słabe. Na zdjęciach nie są wszystkie produkty, które kupiłam, część jest już w użyciu. 

Trochę pielęgnacji. Do miesięcznika Zwierciadło było dołączony peeling, nigdy nie miałam nic z firmy Duetus, ale czytałam pozytywne opinie, dlatego kupiłam w promocyjnej cenie krem do twarzy na dzień. 
Kolejne produkt to żel do mycia Nivea o zapachu mango, żel do mycia twarzy z bardzo polecanej serii kosmetyków Bielendy oraz płyn micelarny, który udało mi się upolować na tych wielkich wyprzedażach w Rossmannie. 
Kolorówka z Biedronki. Ile ja się nachodziłam, żeby kupić ten rozświetlacz. Ale warto było, jest boski! przy okazji kupiłam puder sypki, błyszczyk i bazę pod makijaż nawilżającą. Skusiłyście się na te kosmetyki?


Zarówno maseczki Miya, jak i Orientana kupiłam w bardzo fajnych promocyjnych cenach w Hebe. Szczególnie ciekawa byłam działania ekspresowych maseczek Miya, bo czy w 3 lub 5 minut faktycznie może coś zadziałać? Powiem Wam, ze po pierwszym użyciu jestem rozczarowana, bo te maseczki nie robią nic. Spróbuję potrzymać je dłużej na twarzy, może wtedy zadziałają. 
A w Biedronce kupiłam całonocną maseczkę z Tołpy i po zastosowaniu tego produktu faktycznie skóra jest w lepszej kondycji. 

Trochę kiepskie to podsumowanie miesiąca, ale naprawdę nic się nie działo szczególnego. Czego nie mogę powiedzieć w wrześniu, bo to co dzieje się teraz zaskoczyło mnie mocno. Jednak o tym przeczytacie na początku października.

Pozdrawiam serdecznie!




4.8.20

Podsumowanie lipca| R.O.D.O.S| zakupy kosmetyczne i nowości z Biedronki

Podsumowanie lipca| R.O.D.O.S| zakupy kosmetyczne i nowości z Biedronki

Witajcie w sierpniu :) Kubek herbaty jest, zdjęcia zrobione, można brać się za podsumowanie miesiąca! Połowa wakacji za nami, ale ja jakoś tego nie czuję. Nadal jestem miesiąc do tyłu, zapomniałam nawet o urodzinach Przyjaciółki, które były na początku lipca. Wtopa na całego, na szczęście zostało mi to wybaczone ;) Chyba za bardzo skupiłam się na odliczaniu dni do urlopu.
Prawie wszystkie soboty od końca czerwca spędzam na RODOS, oczywiście nie mam na myśli greckiej wyspy, a Rodzinne Ogródki Działkowe Ogrodzone Siatką. Razem z mężem kupiliśmy działkę. Nosiliśmy się z tym od jakiś dwóch lat. Ogródki działkowe w tym roku przeżywają swój renesans, przy okazji osiągając zawrotne ceny. Wybraliśmy tańszą opcję, kupiliśmy 380 m2 chaszczy. Co oznaczało mnóstwo pracy, ale my się ciężkiej pracy nie boimy.  W tym roku nie uda się wszystkiego zrobić, ale nigdzie nam się nie spieszy, a grilla będzie można już zrobić we wrześniu. Do tej pory wycięliśmy wszystkie krzaki, dziko rosnące drzewa, zamówiliśmy rębak, który przerobił to wszystko na wióry. Kolejny etap to wyrównanie terenu koparką. Przed nami jeszcze zamówienie wywrotki czarnej ziemi i postawienie ogrodzenia. Liczymy, ze jeszcze uda nam wysiać trawę i przed jesienią urośnie. A w przyszłym roku postawmy niewielki domek.
Chcemy, żeby to była typowa działka rekreacyjna, bez grządek z warzywami, a piękną, soczystą trawą, hamakiem i miejscem na grilla.


Poza wizytami na RODOS , wyjechałam na weekend na Mazury. To był mój pierwszy raz w krainie tysiąca jezior. Nie wiedziałam czego spodziewać. Jednak więcej na temat tego wyjazdu przeczytacie w kolejnym poście.


W ostatnim czasie instagram zdominowały zdjęcia kosmetyków z Biedronki. Pojawiła się nowa linia kosmetyków wegańskich w bardzo atrakcyjnych cenach. Postanowiłam przekonać się na własnej skórze, czy za niską ceną idzie dobra jakość.
Natomiast w szafach Bell zawitały produkty do makijażu, w składzie których znajdują się składniki pochodzenia naturalnego. Najbardziej zależało mi na rozświetlaczu, ale nie udało mi się go dostać. Ogólnie te kosmetyki ciężko jest dostać :(
Przy okazji wizyty w Biedrze kupiłam również maseczki marki Dermaglin.


W poprzednim poście opisałam kilka ulubionych kosmetyków z serii Lirene Natura KLIK, do mojej codziennej pielęgnacji stosuję przede wszystkim wspomnianych wyżej produktów oraz kosmetyków marki Bandi. Kilka rzeczy sprawdziło się u mnie świetnie, dlatego postanowiłam wypróbować kolejne: tonik morski, krem pod oczy oraz morski żel do mycia twarzy. A także Hydrolat lawendowy z Lirene Natura.
Dwa ostatnie produkty to nowość z Pantene odżywka do włosów Hair Biology oraz żel pod prysznic z olejkiem z mango marki Lirene.


Na zakończenie zakupy, które są widoczne pierwszym zdjęciu, czyli nowy kubek (Biedronka), płyta Sanah i woda toaletowa Tous Flora Touch.

Lipiec nie był najbardziej emocjonującym miesiącem w tym roku, wiele się nie wydarzyło. Rzecz jasna miałam inne plany na ten miesiąc, ale życie pisze własne scenariusze. Pierwszy raz pomyślałam, że ten rok mógłby się już skończyć, razem z tą pandemią, bo ostatnie statystyki znów przerażają.

Ciekawa jestem, jak Wam minął lipiec?
Pozdrawiam serdecznie!

Copyright © 2016 PRZY KUBKU HERBATY , Blogger