30.7.20

Przegląd kosmetyków Lirene Natura| Ulubieńcy

Przegląd kosmetyków Lirene Natura| Ulubieńcy
Kosmetyki naturalne Blog Przy kubku herbaty

Wielkim odkryciem okazałą się dla mnie seria kosmetyków Lirene Natura. Produkty te wyróżnia to, że zawierają ponad 95% składników pochodzenia naturalnego. W składach poszczególnych kosmetyków znajduje się między innymi organiczny ekstrakt z malwy, lawendy, róży, szarotki, rokitnika czy czarnego bzu.
Marka stara się by opakowania były również jak najbardziej ekologiczne. Szkło wykorzystanie do produkcji słoiczków pochodzi do 30% ze stłuczki szklanej. W asortymencie Lirene Natura są także r kosmetyki w tubach I’M GREEN, do produkcji których w 90% wykorzystano surowiec pozyskiwany z trzciny cukrowej.
Oczywiście kosmetyki nie są testowane na zwierzętach i posiadają certyfikat Ecocert.


Pierwszym kosmetykiem na, który się skusiłam z serii Lirene Natura był to Eco Peeling- Maska 2w1 Wygładzająca.Peeling ma kremową konsystencję, a drobiny w nim zawarte są pochodzenia naturalnego (malina i róża) i jest ich zaskakująco mało. Zapach produktu jest rześki i mocno malinowy, może trochę przypomina gumę Mamba.
Pierwsze wrażenie nie było najlepsze. Użyłam ten kosmetyk, jak każdy inny peeling, czyli okrężnymi ruchami rozprowadziłam produkt po twarzy, a po zmyciu nie zauważyłam żadnego efektu. Tak się dzieje, gdy nie zapozna się człowiek ze sposobem użycia opisanym na opakowaniu. Peeling- maskę należy nanieść na wilgotną twarz i masować kolistymi ruchami przez ok 3 minuty, rzecz jasna omijając okolice oczu. Następnie pozostawić na 10-15 minut i spłukać dokładnie wodą. Gdy tak zrobiłam efekty przerosły moje oczekiwania. Za każdym razem, gdy użyję tego produkt zachwycam się miękkością mojej skóry. Jest bardzo miła w dotyku, gładka i dobrze nawilżona i oczyszczona.  Poza tym skóra jest rozświetlona, a jej koloryt wyrównany. Peeling jest delikatny, ale skuteczny. Uwielbiam!


Kolejnym kosmetykiem, który zdecydowałam się wypróbować, był to Hydrolat z Róży. Jego działanie mogę porównać do toniku różanego z  Vianka, z którego ogólnie byłam zadowolona. Jednak kosmetyk Lirene Natura ma lepszy skład, gdyż  jest to w 100% woda kwiatowa, bez żadnego dodatkowego składnika. Hydrolat pachnie pięknie i intensywnie, atomizer działa bez zarzutu. Po aplikacji skóra jest delikatnie nawilżona, odświeżona. W przeciwieństwie do toniku różanego hydrolat nie pieni się na skórze. Moja skóra bardzo polubiła ten produkt.

Gdy zużyłam hydrolat rózany, chciałam na jego miejsce kupić hydrolat lawendowy, ale niestety w pobliskich drogeriach nie był akurat dostępny. Dlatego zdecydowałam się na zakup kosmetyku, który jest połączeniem toniku i hydrolatu z toniku. Zawiera 99% składników pochodzenia naturalnego. Ten kosmetyk ma za zadanie tonizować oraz regulować wydzielanie sebum, a także nawilżać i rozświetlać skórę. Nawilża słabiej niż hydrolat różany, nie zauważyłam by moja skóra wydzielała mniej sebum, fajnie odświeża twarzy przygotowuje skórę na kolejne etapy pielęgnacji. Jest to dobry produkt, ale czysty hydrolat różany o wiele lepszy.


W mojej porannej pielęgnacji nie może zabraknąć odpowiedniego kremu pod makijaż, najczęściej wybieram produkty matujące skórę. Całkiem dobrym kosmetykiem okazał się Eco krem matujący z organiczna szarotką. Krem ma lekka konsystencję i jest koloru zielonego, pachnie dość intensywnie. Bardzo dobrze rozprowadza się na skórze, szybko się wchłania i  jest bardzo wydajny. Po wchłonięciu skóra jest zmatowiona, gładka i całkiem fajnie nawilżona. Aplikacja podkładu/ kremu BB  przebiega sprawnie, a Eco krem nie roluję się w trakcie. Efekt zmatowienia utrzymuje około 4-5 godzin. Mimo to, jestem zadowolona z tego produktu.

Na koniec mój największy ulubienic, czyli Eco krem wygładzająco-regenerujący na noc. To była miłość od pierwszego użycia. Pachnie (podobnie jak pozostałe produkty) intensywnie, ale ja bardzo lubię różane kosmetyki i ten zapach kocham. Krem błyskawicznie się wchłania, moja skóra chłonie go jak gąbka. Ma lekką konsystencję. Mi.in dzięki temu kosmetykowi już nie borykam się z problemem mocno przesuszonej skóry. Rano moja twarz wygląda świetnie, skóra jest mega nawilżona, gładka, zregenerowana, jędrna i delikatnie napięta. Stosowanie tego kosmetyku to czysta przyjemność.  Obecnie używam zamiennie kremu Lirene Natura oraz kremu odżywczego z Bandi ( na temat kosmetyków tej marki pojawi się oddzielny post,bo też jest miłość).


Podsumowując: Jestem bardzo zadowolona z kosmetyków Lirene Natura, które mają bardzo dobre składy, ponad 95% składników jest pochodzenia naturalnego. Najbardziej jestem zachwycona działaniem kremu na noc wygładzająco-nawilżającego, maski-peeling oraz hydrolatu różanego. Dwa pozostałe kosmetyki uważam, że są również godne polecenia.


Znacie kosmetyki z serii Lirene Natura?





23.7.20

Wakacje w Polsce| Moje ulubione miejsca na dłuższy urlop

Wakacje w Polsce| Moje ulubione miejsca na dłuższy urlop
Blog przy kubku herbaty
Rewa

Niestety koronawirus wielu osobom pokrzyżował wakacyjne plany, mnie także. Razem z Mężem planowaliśmy wyjazd do Albanii.  Po powrocie z ubiegłorocznych wakacji na Bałkanach, zapragnęliśmy wrócić w te rejony. W głowie miałam jeszcze pomysł na krótki wypad do Rzymu. Cóż ....  jak nie w tym roku możne w następnym.
Kiedy było już wiadomo, że zagraniczne wycieczki nie będą możliwe decyzja o tym, gdzie pojedziemy zapadła szybko: kierunek polskie góry.
Oczywiście jest mi trochę żal tej Albanii, ale przecież nasz kraj ma tak wiele do zaoferowania. To ogromne szczęście mieć dostęp do morza i gór. W Polsce jest mnóstwo pięknych miast i pięknej przyrody. Życia by zabrakło żeby zwiedzić wszystko. Dlatego dziwie się niektórym osobą, które co chwila wybierają się na zagraniczne podróżne, a nie znają swojego kraju.
 "Cudze chwalicie, swego nie znacie."
Na zagraniczne wyjazdy otworzyłam się dopiero trzy lata temu, gdy już nasyciłam się naszym krajem i zapragnęłam zobaczyć coś więcej, poznać inne kraje, kultury, zwyczaje.
Jednak prawda jest taka, że nie  trzeba jechać tysiące kilometrów by się zachwycić. Jest wiele miejsc w Polsce do, których lubię wracać, a także wiele do, których bardzo bym chciała wrócić.
W tym poście pokrótce opisze miejsca, które darzę szczególną sympatią i jeżeli mam tylko taką możliwość chętnie do nich wracam.



"Niewiele do szczęścia potrzeba: trochę piasku, morza, nieba…"


Trójmiasto
Nigdy nie wiadomo, jaka pogoda nam się trafi w trakcie urlopu. Dlatego staram się wybierać takie miejscowości nad polskim morzem, które oferują coś więcej niż tylko miejsce do plażowania. Poza tym, bardziej od plażingu wolę aktywnie odpoczywać, zwiedzać i odkrywać nowe niezwykłe miejsca. Dlatego uwielbiam Gdańsk i ogólnie całe Trójmiasto. Tutaj nie można się nudzić, nawet gdy leje deszcz jest co robić. Warto zaznaczyć, że całe Trójmiasto jest bardzo dobrze skomunikowane i warto korzystać z SKMki, czy autobusów miejskich. Z miejscami parkingowymi szczególnie w sezonie jest trudno. Najwięcej ma nam do zaoferowania Gdańsk. Moja ulubiona plaża znajduje się w Brzeźnie (dzielnica miasta), jest mniej zatłoczona niż np. w Jelitkowie, kolejna to Stogi i plaża Sobieszewska. Wg mnie obowiązkowymi punktami na mapie, które każdy powinien odwiedzić to: półwysep Westerplatte, Twierdza Wisłoujście, Długi Targ z charakterystyczną Fontanną Neptuna , Dwór Artusa, Muzeum II Wojny Światowej, Bazylikę Mariacką Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny oraz inne zabytkowe kościoły znajdujące się w okolicach starego miasta, Ogród Botaniczny w Oliwie ( przy okazji wysłuchać koncertu organowego w Katedrze Oliwskiej). Na przełomie lipca i sierpnia organizowany jest w Gdańsku Jarmark Dominikański, uliczki w tym czasie wypełniają się handlarzami i turystami, na straganach można kupić rękodzieło, regionalne przysmaki oraz całą masę niestety badziewnych gadżetów.

Gdańsk- Fontanna Neptuna

Gdańsk -rzeka Motława i  widok na stary żuraw

Będąc natomiast w Gdyni warto odwiedzić Akwarium (wizyta może trwać nawet kilka godzin). Gdzie znajduje się wiele ciekawych gatunków ryb z odległych zakątków świata. Zachód słońca warto podziwiać z bulwaru. Jest jeszcze jedno miejsce w okolicy Gdyni, które niestety znam tylko ze zdjęć, a które bardzo chciałabym zobaczyć to Klif Orłowski.
Sopot najbardziej kojarzy mi się z dwoma charakterystycznymi miejscówkami, czyli słynny monciak i Operą Leśną. Jednym z obowiązkowych punktów każdej wizyty w Trójmieście jest pokonanie pieszo, brzegiem morza, trasy z Gdańska do Sopotu, ok. 10 km.
 
Plaża w Sopocie

Sopockie molo i widok na Grand Hotel

Zachód słońca w Gdyni
Rewa

Moją nową nadmorską miłością jest Rewa, wieś położona tuż nad brzegiem morzem. Jest to świetna baza wypadowa, gdyż jest blisko do Trójmiasta, Pucka, czy na półwysep Helski. Ciekawym miejscem w Rewie jest tzw. Cypel Rewski, czyli około kilometrowa piaszczysta "kosa" wchodząca w wody Zatoki Puckiej. Raz w roku odbywa się tak zwany Marsz Śledzia, w którym to śmiałkowie pokonują mieliznę pieszo z Kuźnicy do Rewy. Korzystają z niej także dziki, wędrując i płynąc na Mierzeję Helską. Cypel dzieli plaże na dwie części jedną ze spokojną wodą i węższą plażą oraz  tą z szerszą plażą i  mniej spokojnym morzem.  Moja ulubiona trasa to spacer brzegiem morza do pobliskiej miejscowości Mechelinki na obiad, a idąc dalej dojść można na mecheliński klif, z którego rozpościera się przepiękny widok na Zatokę Pucką oraz Zatokę Gdańską.
Korzystając z lokalnej wypożyczalni rowerów warto wybrać się na przejażdżkę do dawnej Osady Łowców Fok w okolicach Rzucewa. Po drodze robiąc przystanki w Rezerwacie Przyrody Beka i Zamku w Rzucewie, w którym obecnie znajduje się hotel. 

Cypel Rewski



Klif w Mechelinkach i widok na Zatokę Pucką

Dawna Osada Łowców Fok w okolicach Rzucewa

Molo w Pucku

"Góry dają człowiekowi, poprzez zdobywanie wzniesień nieograniczony kontakt z przyrodą – poczucie wewnętrznego wyzwolenia, oczyszczenia, niezależności."


Zakopane

Zakopane mogę porównać do Trójmiasta, ilość miejsc do zobaczenia jest ogromna. Każdy znajdzie coś dla siebie, zarówno Ci, którzy kochają wysokie góry, jak i Ci, którzy wolą podziwiać piękno dolinek. Jeśli o mnie chodzi lubię chodzić po górach, jak i spacerować malowniczymi dolinami. Moje ulubione doliny, to te najbardziej znane: Kościeliska, Chochołowska i Strążyska. Cechuje je to, że trasa jest raczej płaska, z niewielkimi nachyleniami terenu, bardzo łagodnie pnie się w górę, a ścieżka szeroka i kamienista oraz że prowadzi przez zacienione i nasłonecznione miejsca. 
Najbardziej znanym miejscem z całym Zakopanem jest Gubałówka, którą można zdobyć o własnych siłach lub wjechać kolejką, z jej szczytu rozpościera się przepiękny widok na panoramę Tatr. Kolejne znane miejsce to Krupówki, czyli najsłynniejsza ulica i deptak w Polsce. Znajdziemy tutaj wszystko: restauracje z regionalnym jedzeniem i nie tylko, hotele, centra handlowe, białego misia, dziesiątki straganów z pamiątkami, oscypkami i bibelotami.
Za największy mój sukces, jeśli chodzi o górskie wycieczki uważam wejście na Giewont. Droga był ciężka i bardzo męcząca, a gdy już byłam na szczycie spanikowałam, bo okazało się, że mam lęk wysokości. Bałam się zejść, a na Giewoncie zbyt wiele miejsca nie ma, przeraził mnie napierający tłum ludzi. Ale dałam radę i pokonałam własne słabości. O wiele lepiej wspominam wejście na Kasprowy Wierch, a potem spacer Czerwonymi Wierchami w Kierunku Kopy Kondrackiej i zejście do Kuźnic. Była to wielogodzinna wyprawa. Lubię we wspomnieniach wracać do widoków, które wtedy mi towarzyszyły z każdej strony.
Obowiązkowym punktem wyjazdu musi być oczywiście Morskie Oko, chociaż spacer asfaltową drogą jak dla mnie jest mało przyjemny, o wiele lepiej szło mi się do Doliny Pięciu Stawów. Jednak ten szlak jest o wiele bardziej wymagający i męczący.

W drodze na Kasprowy Wierch



Dolina Pięciu Stawów

Szczawnica

Jeżeli ktoś nie lubi tłumów i Zakopane jest dla niego zbyt męczące polecam odwiedzić Szczawnicę, do której uwielbiam wracać. Samo miasteczko jest ciekawe, a okolice obfitują w miejsca warte odwiedzenia. Szczawnica słynie z tego, że ma status uzdrowiska, panujący tutaj mikroklimat, sprzyja poprawie zdrowia i kondycji górnych dróg oddechowych.
Za każdym razem, gdy jestem w Szczawnicy nie mogę sobie odmówić dwóch rzeczy: spływ tratwą przełomem Dunajca, w trakcie którego flisacy zabawiają rozmową i anegdotami uczestników oraz wycieczka rowerowa ze Szczawnicy do położonego w Czechach Czerwonego Klasztoru. Trasa pieszo-rowerowa prowadzi wzdłuż Dunajca.
Kolejne miejsca godne uwagi w okolicach to: Wąwóz Homole, Szczyt Sokolica i Trzy Korony, Wodospad Zaskalnik, Rezerwa Przyrody Białą Woda, a trochę dalej Niedzica i Jezioro Czorsztyńskie.
Jeśli chodzi o samą Szczawnicę najbardziej lubię spacerować brzegiem potoku Grajcarek,  w upalne dni turyści chętnie spędzają czas leżakując i kąpiąc się w zimnej rzece. Kolejna atrakcja to wjazd kolejką linową na Palenicę. Po całym dniu spędzonym na szlaku idealnym miejscem na odpoczynek jest Park Górny (jest też drugi park w Szczawnicy tzw. Dolny), w którym znajduje się m.in. Dworek Gościnny, czyli obecne centrum kulturalne miasta.
Spływ Przełomem Dunajca


Widok na Trzy Korony z Czerwonego Klasztoru

Na szczycie Palenicy

Zamek w Niedzicy

Jak Polska długa i szeroka jest mnóstwo miejsc wartych odwiedzenia. Dużo już widziałam ,ale jeszcze więcej przede mną.  Kocham podróże i uwielbiam zwiedzać Polskę.


Czy macie swoje ulubione miejsca na urlop w kraju, do których chętnie wracacie?


16.7.20

Anwen| Odżywka do włosów o różnej porowatości| Hit czy kit?

Anwen| Odżywka do włosów o różnej porowatości| Hit czy kit?

Przez bardzo długi czas na wiedziałam o istnieniu marki Anwen, a istnieje ona od 2015 roku.  Nie znałam również bloga włosomaniaczki Anny Kołomycew, choć o włosy lubię dbać i testować kosmetyki do ich pielęgnacji. Szampony i odżywki zużywam w ekspresowym tempie, mam kilku sprawdzonych ulubieńców, jednak nowości tez często goszczą w mojej łazience.
Według moich obserwacji mam włosy średnioporowate, które charakteryzują się tym, że puszą się od wilgoci, są pozbawione blasku, maja tendencje do rozdwajania się i elektryzowania się oraz łatwo tracą wilgoć.

Odżywkę Anwen  do włosów o różnej porowatości "Nawilżający bez" kupiłam, gdy dotarła do mnie wiadomość, że kosmetyki tej marki są dostępne w Lidlu i że warto wypróbować, ten konkretny kosmetyk.

Odżywka znajduje się w miękkiej plastikowej tubie zamykanej na "klik". Produkt ma kremowa konsystencję i pachnie bardzo intensywnie bzem, a zapach utrzymuje się przez cały dzień na włosach. Odżywkę stosowałam zamiennie z innymi kosmetykami oraz w połączeniu z rożnymi szamponami.

Produkt ten przeznaczony jest przede wszystkim do włosów, którym brakuje nawilżenia,  są suche, szorstkie i matowe. I ja właśnie takie włosy mam. Dlatego zawsze mam duże oczekiwania względem produktów do pielęgnacji włosów. Czy ta odżywka im sprostała? Niestety nie :(

Moje włosy po dobrej odżywce powinny się łatwo rozczesywać, po tej z Anwen ich rozczesanie to był koszmar. Gdybym nie użyła niczego efekt byłby podobny. Niestety po wysuszeniu, włosy nie wyglądały na nawilżone i nie były takie, za to strasznie się puszyły, krótsze włoski bardzo odstawały, nie mogłam ich wygładzić, stały się jeszcze bardziej matowe, słabo też się układały.
Trochę lepiej sprawdzała się ta odżywa w połączeniu z szamponem z Yope,  włosy łatwiej dawały się rozczesać, nie wyglądały już na przesuszone i były mniej niesforne.

Niestety, ta odżywka okazała się niewypałem. Jednak nie zraziłam się do produktów marki Anven, mam ochotę wypróbować jeszcze jakieś kosmetyki. Może coś mi polecicie?





10.7.20

Podsumowanie czerwca| kino| nowości kosmetyczne| pierwsze podróże

Podsumowanie czerwca| kino| nowości kosmetyczne| pierwsze podróże

Witajcie w lipcu, pierwszym letnim miesiącu. Nie odkryje nic nowego pisząc, że kolejny miesiąc zleciał nie wiadomo kiedy. Zabierając się do pisania tego postu pomyślałam, że właściwie nie mam o czym pisać, bo nic się nie działo. A jest zupełnie odwrotnie. To był dość intensywny miesiąc i wiele się wydarzyło. Niestety, w ogóle nie czuję, że to już lato, wydaje mi się jakby dopiero był maj. Nie przypuszczałam, ze tak ogromny wpływ będzie miedz koronawirus na moje codzienne życie, i tak długo będę odczuwać skutki narodowej kwarantanny.

Podsumowanie miesiąca zacznę od blogowych spraw. Jest mi bardzo miło widząc, że liczba obserwatorów w ubiegłym miesiącu znacznie się zwiększyła. Serdecznie witam nowo przybyłych! Im więcej czasu poświęcam innym blogerkom i ich blogom, tym większy ruch widzę u siebie na blogu. To takie oczywiste, a czasem o tym zapominam.
Wielką radość sprawiła mi też Ania z bloga https://me-and-my-passions.blogspot.com/, która w poście "Ulubione miejsca w sieci" pisze o moim blogu i to jeszcze tak pięknie. Było to kilka dni temu, a ja nadal tym się ekscytuje! :D

W poprzednich podsumowaniach narzekałam na to, że brakuje mi wyjazdów i wizyt w kinie. Na szczęście w czerwcu kina ponownie zostały otwarte. Wybrałam się na film, który pierwotnie miałam obejrzeć w marcu "Małe kobietki". W obsadzie filmu pojawiają się takie znane nazwiska jak: Saoirse Ronan, Emma Watson, Laura Dern, Timothée Chalamet. Film opowiada historię czterech sióstr, każda z nich jest inna, ma inne marzenia i pragnienia.  Co doskonale oddaje to jakie są kobiety, część z nas pragnie założyć rodzinę, mieć dzieci, inne pragną być niezależne i spełniać się zawodowo.
Z filmu pochodzą te dwa wspaniałe cytaty:

"To, że moje marzenia są inne niż twoje, nie oznacza że są mniej ważne."

"Kobiety mają i umysły i dusze. Oprócz serc, mają ambicje i talent, a także piękno. Mam dość ludzi, którzy mówią, że miłość jest wszystkim, do czego nadaje się kobieta."


Na Netfixie udało mi się obejrzeć dwa filmy: historyczny z Timothée Chalamet pt. "Król" oraz polski "Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa", który okazał się dużym pozytywnym zaskoczeniem. Myślałam, że będzie to film w stylu Patryka Vegi, płytki, naszpikowany sucharami i skupiający się na skrajnościach. "Jak zostałem gangsterem" to przykład dobrego filmu sensacyjnego ze wspaniałymi aktorami. Film spójny i bardzo wciągający.

Wyjazdy również były i spotkania ze znajomymi. Na pierwszą wycieczkę w sezonie wiosenno-letnim wybrałam się razem z rodziną do Konstancina- Jeziorny, miejscowości sąsiadującej z Warszawą. Naszą uwagę przykuła charakterystyczna zabudowa, czyli przepiękne wille wybudowane w pierwszej połowie XX wieku. Wśród innych atrakcji Konstancina wyróżnia się przepiękny Park Zdrojowy i tężnia solankowa.
W tym roku była to moja druga wizyta w tym miejscu i na pewno nie ostatnia.





Kolejny wyjazd, to wycieczka połączona z piknikiem, na którą wybrałam się wspólnie ze znajomymi. Nie widzieliśmy się od wielu tygodniu. A ten wyjazd zaczęliśmy planować w styczniu, umówiliśmy, że jak tylko spadnie śnieg zorganizujemy kulig. Cóż... śnieg nie spadł przez całą zimę. Zamiast kuligu był piknik na przywitanie lata w Puszczy Kozienickiej.



W żadnym podsumowaniu miesiąca nie może zabraknąć nowości kosmetycznych. Nie było ich zbyt wiele. W czerwcu kupiłam chyba więcej ubrań niż kosmetyków. Po kwarantannie przybyło mi kilka nadprogramowych kilogramów i musiałam kupić ubrania w większym rozmiarze ;)

Od jakiegoś czasu mam duży problem z paznokciami, są bardzo kruche i ciągle się łamią, dlatego zdecydowałam się na zakup odżywki do paznokci Eveline SOS dla kruchych i łamliwych paznokci. Kolejny produkt to Dziegciowa maseczka do twarzy produkt z serii Bania Agafii, dawno nie miałam nic z tej firmy, a dobre oczyszczenie przyda się mojej skórze. Kupiłam rowniez maskę-peeling Lirene Natura, którą uwielbiam! Panuje post zbiorczy z kosmetykami z serii Natura w tym miesiącu.


Kolejne kosmetyki to produkty do pielęgnacji włosów. Wychwalana przez wiele kobiet z Nacomi mieszanka 7 olejków. Kolejne to szampon i odżywka marki Yope, właśnie kończę inny szampon tej firmy i jestem z niego bardzo zadowolona. I ostatni kosmetyk, czyli maska do włosów Kallos Silk, kiedyś maski tej firmy bardzo często kupowałam, teraz postanowiłam do nich wrócić.


Jestem ciekawa, jak Wam minął czerwiec?

Pozdrawiam serdecznie!


Copyright © 2016 PRZY KUBKU HERBATY , Blogger