28.3.19

Maseczki Bielenda Manuka Honey i Black Sugar Detox

Maseczki Bielenda Manuka Honey i Black Sugar Detox



Marka Bielenda, co chwile wypuszcza na rynek nowe serie produktów. Jeszcze dobrze się nie rozpatrzę w dostępnych kosmetykach na półkach drogeryjnych, a już docierają do mnie informacje o kolejnych nowościach. Ciekawe co z jakością? Ten post będzie dotyczyć dwóch maseczek z nowych serii kosmetyków Bielendy Manuka Honey Nutri Elixir oraz Black Sugar Detox.


Bielenda, Manuka Honey Nutri Elixir, Maseczka odżywczo-nawilżająca

Maseczka ma kremową konsystencję i przyjemnie pachnie, słodko. Według producenta jedno opakowanie ma nam starczyć na dwa zastosowania tylko wtedy jeżeli będziemy nakładać cienkie warstwy). Maseczkę stosuję na noc, po nałożeniu na twarz pozostawiam ją do wchłonięcia. Rano patrząc w lustro widzę, że moja skóra jest dobrze nawilżona i odżywiona. Dotykając ja czuję pod palcami, że jest gładka i  bardziej jędrna. Jednak najbardziej zadowalającym efektem dla mnie było to, że poprawił się i wyrównał koloryt skóry. Wszelkiego rodzaju zaczerwienienia stały się bledsze. Ogólnie zauważyłam poprawę kondycji skóry po zastosowaniu tej maseczki. Minusem tego produktu jest skład, może zapychać i powodować problemy z trądzikiem. Maseczka mogłaby być bardziej naturalna.


Bielenda, Black Sugar Detox, 2 w 1 Detoksykująco – oczyszczająca maska + peeling


Podobnie jak opisywana maseczka wyżej, tak i ta powinna starczyć na dwa razy (a tak nie jest). Ten produkt przyjemnie pachnie. A zapach porównam do zapachu ładnych perfum. Połączenie maseczki i peelingu mogłoby się wydawać idealne. Maseczka jest niestety dość rzadka i ma żelową konsystencje, a drobinek nie jest zbyt wiele. W trakcie rozprowadzania maseczki drobinki zostawały mi między palcami. Są też na tyle delikatne, że bardziej masują niż zdzierają naskórek.
W działaniu maseczka pozytywnie mnie zaskoczyła. Przede wszystkim zmatowiła nadmiernie błyszczącą się cerę, fajnie pochłania również nadmiar sebum. Miała też zwężać pory, ale u siebie tego nie zauważyłam. Skóra była także całkiem dobrze nawilżona i promienna.


Podsumowując: maseczki nie rozczarowały mnie swoim działaniem, ale nie było też zachwytów. Efekty nie są długotrwałe. Przed zakupem nie spojrzałam na ich składy, to był mój błąd. Chociaż zawierają dużo dobrych składników, to w swoim składzie mają też substancje, które mogą nam szkodzić czy zapychać. Maseczka z miodem manuka np. zawiera składnik, którego powinnyśmy unikać jeżeli bierzemy antybiotyki. Nie zdecyduję się na ich zakup ponownie.



Czy zawsze sprawdzacie skład przez zakupem?


25.3.19

Światowy dzień czytania Tolkiena

Światowy dzień czytania Tolkiena
Władca pierścieni

Kubki gorącej herbaty w dłoniach? Jeśli tak, zapraszam Was na podróż w czasie... 
"Jeden, by wszystkimi rządzić, 
Jeden, by wszystkie odnaleźć, 
Jeden, by wszystkie zgromadzić 
i w ciemności związać ..." 
Rok 2004, ostatni dzień szkoły, przed feriami. Jednak moje myśli nie krążą wokół planów na najbliższe dwa tygodni wolnego. Myślę tylko o tym , czy uda mi się zdobyć pewna książkę. Od pani w bibliotece dowiedziałam się, że wypożyczyła ją moja koleżanka z równoległej klasy. Na przerwie udaje mi się znaleźć Żanetę i książkę. Jest moja, mój skarb... Zaczynam czytać ją już na lekcjach, nie ważne że akurat siedziałam w pierwszej ławce. Książkę udaje mi się schować pod blatem. Mijają kolejne lekcje, a ja ciągle czytam. Jest! ostatni dzwonek. Szybko idę do domu, siadam w fotelu z książką. Mijają 2-3h i nadal nie mogę się oderwać. W pewnym momencie zaczynam mieć problemy z czytaniem, podnoszę głowę i widzę, że zrobiło się ciemno, a za oknem szaleje śnieżyca. Widoczność na max dwa metry. Zapala lampkę i czytam dalej. I tak minęły mi dwa tygodnie, które spędziłam w niezwyklej książkowej krainie.



Nadal rok 2004, kilka dni wcześniej...
Pomyślałam, że trochę bez sensu iść do kina na ostatnia część filmu jeżeli nie widziałam dwóch poprzednich, ale lepsze to niż siedzenie w klasie na lekcjach. Na początku nie mogłam się połapać, o co w tym wszystkim chodzi, mnóstwo postaci, hobbici, elfy, czarodzieje, jakieś oko. Cooooo? Jednak, z każdą kolejną minutą film stawał się dla mnie ciekawszy, zaczynałam żałować, że nie oglądałam wcześniejszych części. W końcu na wielkim ekranie pojawiły się napisy końcowe, a ja siedziałam jak zahipnotyzowana. Wyszliśmy całą klasą z kina, a ja już wiedziałam, że muszę poznać tą historię od początku. Miałam dwie opcje do wyboru: wypożyczyć filmy lub książki. Ciężko było o jedno i drugie. Ale w końcu udało mi się zdobyć książkę.


Oczywiście film, o którym pisałam to Władca Pierścieni: Powrót Króla. A w te pamiętne ferie pochłaniałam książki J.R.R.Tolkiena. Zakochałam się w historii stworzonej przez tego autora. Udało mu się wyczarować niezwykłą krainę -Śródziemie, do którego chciałabym się przenieś choć na jeden dzień. Marzy mi się spacer lochami Morii, odwiedzenie wioski Hobbitow, chciałabym poznać elfy i krasnoludy. Zachwyca mnie we Władcy Pierścieni absolutnie wszystko. Trylogię Władcy Pierścieni i Hobbita czytałam tylko raz, natomiast filmy oglądałam już kilka razy, najczęściej pierwszą część. Niektóre dialogi znam już na pamięć, bez problemu w wersji rozszerzonej potrafię wskazać sceny dodatkowe, a aktorzy wcielający się w moje ulubione postaci, już na zawsze pozostaną dla mnie Drużyną Pierścienia. Tylko ktoś o niezwykłej inteligencji potrafiłby stworzyć tak niezwykły świat o bogatej historii.

#TolkienReadingDay
Dlaczego akurat dzisiaj na blogu pojawił się wpis ze wspomnieniami związanymi z J.R.R. Tolkienem? Dlatego, że 25 marca 2003 roku po raz pierwszy obchodzono Dzień Czytania Tolkiena. Organizatorem było stowarzyszenie The Tolkien Society. Święto obchodzone jest co roku w kilku krajach na świecie, w tym w Polsce. Data nie jest przypadkowa, 25 marca przypada rocznica pokonania Saurona i zakończenia wojny o pierścień.

W tym roku do polskich kin trafi film o Tolkienie, oczywiście pozycja obowiązkowa dla wszystkich miłośników jego twórczości!


P.S. Tolkien znał ponad 20 języków, uczył się także polskiego, lecz uważał go za trudny język i nie potrafił się nim dobrze posługiwać. 

21.3.19

Najlepszy i najtańszy krem do stóp marki Fusswohl

Najlepszy i najtańszy krem do stóp marki Fusswohl

O tym, że o stopy należy dbać przez cały rok wie każda z nas. Nie ma co się oszukiwać, dopiero wiosną i latem przykładamy się do tej pielęgnacji bardziej. Według mnie produktem, który powinien znaleźć się w Waszej kosmetyczce i który sprawi, że wasze stopy będą wyglądać świetnie latem jest Intensywny krem do pielęgnacji suchej skóry z gliceryną i woskiem pszczelim.
Testowałam już wiele kremów do stóp. Jedne były lepsze inne gorsze. Marki jakie testowałam to: Evree, Oriflame, Ziaja, Avon, Lirene, próbowałam również używać po prostu kremów do rąk. Jednak z żadnego produktu nie byłam zadowolona w pełni. Na wyróżnienie na pewno zasługuje krem z Ziaji. Nie jest on jednak tak świetny jak krem z Fusswohl.


Krem Fusswohl został zamknięty w miękkiej plastikowej tubce o pojemności 75 ml. Dostępny jest w każdym Rossmanie za około 5 -6 zł.
Uwagę przykuwa skład tego kosmetyku, bowiem na drugim miejscu znajduje się mocznik, a następna jest gliceryna. W tym miejscu warto wspomnieć, że mocznik to substancja chemiczna nietoksyczna i niealergizująca. Mocznik posiada duże zdolności zatrzymywania wody w naskórku, a także właściwości nawilżające. 10% stężenie tej substancji pobudza regenerację skóry, a także może działać antybakteryjnie.
Krem ma konsystencję podobną do balsamu do ciała, przyjemy i delikatny zapach, szybko się wchłania nie pozostawiając tłustego filmu. Dla mnie to ogromny plus, nie lubię gdy do stóp przykleja mi się pościel.



Wystarczyło kilka użyć bym zauważyła znaczące różnice. Krem dostarczył ogromną dawkę nawilżenia skórze oraz ją zregenerował. Istotne jest to, że ten efekt utrzymuje się przez długi czas, nawet wtedy gdy zapomnę użyć kremu na noc. Skóra na piętach stała się miękka, a uczucie suchości zniknęło.
Teraz stosuję krem co drugi, czasem co trzeci dzień i to wystarczy by potrzymać dobre efekty. Skóra na piętach jest w naprawdę dobrej kondycji, miękka i miła w dotyku.

Intensywny krem do pielęgnacji suchej skóry z gliceryną i woskiem pszczelim okazał się prawdziwym strzałem w 10, wątpię żebym znalazła lepszy produkt do pielęgnacji stóp kiedykolwiek.



Macie swoje ulubione kosmetyki do pielęgnacji stóp?


18.3.19

Temat miesiąca: Herbata fakty i mity

Temat miesiąca: Herbata fakty i mity
blog pisany przy kubku herbaty
Czy wiecie, że pijemy dwa razy więcej herbaty niż Chińczycy i Francuzi, cztery razy więcej od Amerykanów i aż siedem razy więcej niż Włosi. Najczęściej pijemy herbaty czarne, jednak równie chętnie sięgamy po herbaty zielone, czerwone i białe.

Słowo herbata wywodzi się z języka łacińskiego herba thea, gdzie herba oznacza zioło, a thea jest zlatynizowaną postacią chińskiej nazwy tejże rośliny.
Nazwą herbata określa się również napary z różnych ziół, czy z suszu owocowego. Dlatego w użyciu są określenia herbata z malin, z dzikiej róży, z czarnego bzu.

FAKT: Herbaty czarna, zielona, biała i czerwona powstają z tych samych krzewów roślin, różnice w ich smakach zawdzięczamy różnym etapom obróbki liści. Czarna otrzymywana jest w wyniku czterech procesów: więdnięcia skręcania, fermentacji i suszenia. Herbata zielona powstaje z liści, które są od razu suszone. Herbata biała powstaje z młodych pączków, które jeszcze nie zdążyły się rozwinąć, są od razu suszone. Herbata czerwona przechodzi dodatkowo proces fermentacji i leżakowania.

MIT: Prawdą jest, że cytryna dodana do herbaty może szkodzić. Jednak tylko wtedy, jeżeli w tym samym czasie w kubku będzie znajdować się cytryna i torebka herbaty lub liście. Dzieję się tak ponieważ cytryna łączy się z glinem, który zawierają liście herbaty, wytwarzając szkodliwy dla naszego organizmy cytrynian glinu. Normalnie nie przyswajamy tego pierwiastka, jednak pod postacią cytrynianu glinu może zaszkodzić naszemu zdrowiu.

FAKT: Picie herbaty jest jednym z najprostszym sposobów dostarczania do organizmu antyoksydantów. Przeciwutleniacze zawarte w herbacie potrafią nie tylko spowolnić procesy starzenia, ale i uchronić nas przed chorobami układu krążenia i nowotworami.

MIT: Nieprawdą jest, że herbata zielona jest zdrowsza od czarnej. Obie powstają z tej samej rośliny. Istotne jest to jakiej jakości pijemy herbatę niż jej kolor.

FAKT: Lepiej unikać popijania lekarstw herbatą, gdyż może kolidować z ich działaniem. Herbata blokuje również wchłanianie niektórych witamin np. żelaza.

MIT: Często powtarzanym mitem jest, że herbaty ekspresowe są gorsze gatunkowo.  Marki, które stawiają na jakość, produkują herbatę w torebkach, w których znajdują się ręcznie zbierane liście i przetwarzają je w podobny sposób jak pozostali producenci herbat liściastych. Rożnica jest taka, że liście są kruszone na mniejsze kawałki, by zmieściły się w torebce.

FAKT: Picie naparu herbacianego ułatwia zapamiętywanie. Polifenole znajdujące się w herbacie sprawiają, że nasz mózg jest o wiele lepiej dotleniony, co poprawiają procesy uczenia się i zapamiętywania. 

Mnie najbardziej cieszy to, że mogę pić moją ulubioną herbatę z cytryną. Bardzo często słyszałam, że może mi zaszkodzić.


Ja swój dzień zaczynam od kubka herbaty, a Wy? Kawa czy herbata?

14.3.19

Szczoteczka soniczna do twarzy Hoffen z Biedronki

Szczoteczka soniczna do twarzy Hoffen z Biedronki
szczoteczka biedronka hoffen

Mycie twarzy szczoteczką soniczną jest bardziej efektowne niż dłońmi, a masaż wykonywany takim urządzeniem złuszcza naskórek i pobudza krążenie. Dzięki temu, kosmetyki lepiej się wchłaniają i działają.
Czy trzeba płacić miliony monet za dobrą szczoteczkę soniczną do twarzy? Czy powyższe efekty można uzyskać używając taniego urządzenia z dyskontu?
Swoją szczoteczkę kupiłam w Biedronce na wyprzedaży za ok 20 zł. Porównując tę cenę z cenami innych urządzeń, które mogą dochodzić do 300 zł i więcej, jest naprawdę niska. Za takie pieniądze nawet gdyby szczoteczka się nie sprawdziła, nie byłoby mi jej żal wyrzucić.


W kartonowym pudełku poza szczoteczką znajdowały się baterie i instrukcja obsługi. Cała  szczoteczka jest pokryta bezzapachowym silikonem, Jak widzicie na zdjęciach do najmniejszych nie należy, jednak wygodnie leży w dłoni. Szczoteczka jest profilowana, po jednej stronie znajdują się dwa rodzaje wypustek i przycisk regulacji prędkości. Do wyboru są trzy prędkości wibracji. Z drugiej strony również znajdują się wypustki.
Dużą zaletą szczoteczki jest jej kształt, dociera do np. zagłębień w okolicach nosa i dokładnie je czyści. Szczoteczki nie używam w codziennej pielęgnacji, ale raz, dwa razy w tygodniu. Najpierw wykonuję demakijaż płynem micelarny, następnie zwilżam twarz i szczoteczkę wodą, delikatnie rozprowadzam po twarzy olejek myjący i włączam szczoteczkę. Urządzenie ustawiam na najniższą  prędkość wibracji po czym masuję twarz przez ok. minutę do dwóch. Następnie spłukuję twarz wodą i mogę cieszyć się świetnie oczyszczoną, miękką skórą, która jest również delikatnie napięta. Dodatkowo cera zyskuje promienny wygląd. Szczoteczka działa również jak peeling, delikatnie złuszczając naskórek. 


Szczoteczkę zawsze myję pod bieżącą wodą, uważając przy tym by nie zalać baterii. W szczelność tego urządzenia nie wierzę ;)


Szczoteczka poza tym, że jest dość duża, również trochę waży, jednak wygodnie się jej używa. Baterie starczają na długo, silikon się nie odkształca. Faktycznie zauważyłam, że kremy oraz maseczki lepiej działają, po tym jak użyłam wcześniej szczoteczki. Gdy patrzę w lustro widzę, że moja cera jest dokładnie oczyszczona i wypoczęta. Jestem bardzo zadowolona z tego urządzenia!



Czy używacie w swojej pielęgnacji twarzy szczoteczki sonicznej?






11.3.19

Książka Agnieszki Maciąg "Rozmaryn i róże"

Książka Agnieszki Maciąg "Rozmaryn i róże"
agnieszka maciąg, lubię czytać, książka
Agnieszka Maciąg to znana modelka, dziennikarka i prezenterka. Kilka lat temu postanowiła zmienić swoje i zacząć rozwijać się duchowo. Jest autorką siedmiu bestsellerów, prowadzi bloga oraz warsztaty rozwojowe. Jak sama pisze o sobie jest zakochana w naturze, jedzeniu, zdrowiu i świadomym życiu. Agnieszka Maciąg ceni równowagę w życiu, pracy i rodzinie. Ćwiczy jogę i medytuje. Odnajduje szczęście w najprostszych czynnościach.

To jak bardzo potrzebuję tej książki okazało się już po przeczytaniu zaledwie kilku zdań. Dodam, że było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Agnieszki Maciąg.
Rozmaryn i róże. Podróż do samej siebie.
Agnieszka Maciąg

Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 326

Rozmaryn i róże to książka, w której znajdziemy opis podróży autorki, którą odbyła razem z mężem i córką do włoskiej Ligurii, na Lazurowe Wybrzeże i do Prowansji. Jednak nie jest to typowa literatura podróżnicza, bowiem Agnieszka poza pięknymi opisami miejsc, które odwiedzili pisze także o swoich duchowych przeżyciach, przemyśleniach na temat życia, rodziny, rodzicielstwie i religii. W książce znajduje się wiele cytatów autorki dopełnione pięknymi fotografiami i delikatnymi rysunkami Maciąg.
Z tej książki bije spokój i dobra energia. Czytając ją czułam się odprężona, a przed oczami miałam wszystkie te piękne miejsca, czułam smaki opisywanych potraw.  Dzięki tej książce poczułam się jakbym była na urlopie. Totalnie odcięłam się otaczającej mnie rzeczywistości. Razem z autorka delektowałam się pięknem natury, spacerem nad brzegiem morza, słońcem ...
Pozytywne nastawienie Maciąg do świata jest zaraźliwe!
Żyj spokojnie, radośnie, świadomie
Podróże sprzyjają odkrywaniu siebie, to może być dobry moment w życiu by pobyć ze sobą samym, docenić małe rzeczy, zachwycić się światem, odetchnąć pełną piersią i tak po prostu cieszyć się życiem. Dzięki tej książce w ten właśnie sposób będę teraz patrzeć na podróże.


Dziękuję autorce za tą wspaniałą i rozwijającą podróż.
Lubicie tego typu literaturę?

7.3.19

Jestem kobietą - a jaka jest Twoja super moc?

Jestem kobietą - a jaka jest Twoja super moc?
eustomy, bukiet, kwiaty, 8 marca

Ko­bieta jest or­ga­niz­mem ul­tra­dos­ko­nałym. Pot­ra­fi się re­gene­rować po ek­stre­mal­nie ciężkich doświad­cze­niach. Przet­rwa wszys­tko.
Katarzyna Nosowska
Czy jestem w stanie ogarnąć tysiąc rzeczy na raz i przy tym nie zwariować? Oczywiście, bo jestem kobietą. Ten wpis potraktujcie trochę pół żartem, pół serio. Będzie w nim o kobietach i trochę o relacjach damsko-męskich.

Przed nami weekend. Mamy z mężem taka małą tradycje, że niedzielne śniadania zawsze przygotowuje on. W założeniu, gdyż w praktyce wygląda to inaczej. Zwykle jemy jajecznice na pomidorach lub z pieczarkami, albo szakszukę. Ponieważ Mąż musi czuwać cały czas przy patelni, nie może w tym czasie pokroić chleba, czy zrobić herbaty. Dla mnie oczywiste i właściwie naturalne jest robienie kilku rzeczy na raz, przy tym myślami jestem przy jeszcze innych sprawach. Wszystkie kobiety, które znam mają tak samo, a Ty? Natomiast mężczyźni w tej kwestii ( i nie tylko ) są zupełnie inni, są w stanie poświecić uwagę wyłącznie jednej wykonywanej czynności. Skąd te różnice? W męskim mózgu istnieje mniej połączeń nerwowych, przez to przepływ informacji pomiędzy obiema półkulami jest dużo wolniejszy.

Przyjęło się mówić, że to kobiety są słabszą płcią. Czy na pewno? Otóż nie i są na to naukowe dowody. Żyjemy średnio 7 lat dłużnej od mężczyzn, jesteśmy bardziej wytrzymałe, możemy pracować dłużej bez odpoczynku, potrafimy znieść większy ból i wszelkie dolegliwości (hartują nas m.in. comiesięczne bóle i bóle porodowe).
Nasze mamy w latach młodości, które przypadają na lata 70. czy 80. nie mogły sobie pozwolić na bycie słabą płcią. Musiały być mega obrotnymi babeczkami. Nie tylko pracowały, wychowywały dzieci, dbały o dom, ale i jeszcze walczyły o to by mieć czym nakarmić swoich bliskich. Podobnie jest i teraz. Kobiety współczesne spełniają się na wielu płaszczyznach, pełnią w swoim życiu wiele ról. 
Niewątpliwie jedną z naszych największych zalet jest intuicja, która często ułatwia nam życie. Potrafimy przeczuć, że coś się wydarzy, wiemy, co zrobić lub czego lepiej unikać.
Do tego jesteśmy bardzo emocjonalnymi osobami. Wszytko przeżywamy bardziej od mężczyzn. Zarówno radość, jak i smutek. Dzięki temu, że jesteśmy kobietami, możemy okazywać swoje emocje bez skrępowania. Jesteśmy też bardziej wrażliwe na krzywdę innych.
My, kobiety jesteśmy estetkami. Mamy dar do tworzenia klimatu ogniska domowego. Domy, w którym są sami mężczyźni różnią się od tych, gdzie jest chociaż jedna kobieta. Potrafimy wyczarować niezwykłą atmosferę w każdym miejscu, w którym się pojawimy.


Dobrze być kobietą!!!!



♡ Drogie Supermenki ♡

Wszystkiego najlepszego!


3.3.19

Wielofunkcyjny żel aloesowy Holika Holika

Wielofunkcyjny żel aloesowy Holika Holika
blog kosmetyczny, pielęgnacja

Gdy kupowałam to 250 ml opakowanie Żelu Aloesowego Holika Holika nie przypuszczałam, że będzie to tak niesamowicie wydajny produkt. A używam go od ponad 8 miesięcy. Zdanie na jego temat wyrobiłam sobie szybko.


Aloes jest rośliną, mającą wiele właściwości przy tym pod względem skuteczności nie ma sobie równych. W jego liściach znajduje się niezwykły miąższ, który można stosować zarówno zewnętrznie jak i wewnętrznie. Sok z aloesu m.in. leczy alergię, obniża poziom cukru, a nawet poprawia odporność. Kosmetyki z aloesem pomagają w wielu schorzeniach skórnych, a także w leczeniu trudno gojących się ran. Aloes ma działanie bakteriobójcze, ogranicza także liczbę wirusów i chorobotwórczych grzybów.


Jedna z największych wad żelu aloesowego jest dość prozaiczna. Mam na myśli opakowanie, które wizualnie prezentuje się świetnie, a w użytkowaniu sprawia wiele problemów. Tubka wykonana jest z twardego plastiku, co utrudnia dozowanie.
Miewam problemy z suchą skórą, ten problem dotyczy nie tylko twarzy, ale i ciała, zdecydowałam się na zakup żelu aloesowego marki Holika Holika. Spotkałam się z opiniami, że ten żel świetnie nawilża. Niestety w moim przypadku nie sprawdził się. Owszem, dzięki temu produktowi udaje mi się utrzymać odpowiedni poziom nawilżenia, jednak gdy skóra jest mocniej przesuszona, muszę polegać na innych kremach o silniejszych właściwościach nawilżających.



Zaczęłam od wady tego kosmetyku, teraz czas na zalety, a jest ich wiele.

Świetnie sprawdza się w wielu problematycznych sytuacjach. Najbardziej jestem zadowolona z tego jak łagodzi podrażnienia wywołane np. depilacją.  W wakacje ukoił moją skórę, gdy przesadziłam z opalaniem, do tego fajnie chłodzi, chociaż zimą jest to mniej przyjemne. Łagodzi zaczerwienienia na twarzy, szybciej znikają przebarwienia, jak i zmiany trądzikowe. Ostatnio nałożyłam żel na palca oparzonego gorącym olejem, momentalnie poczułam ulgę. Ból i zaczerwienienie minęły bardzo szybko. Byłam przekonana, że pojawi się jakiś bąbel, a tak się nie stało.


Testowałam również ten żel jako baza pod makijaż i w tej roli również dobrze się sprawdził. Należy jednak pamiętać, by nałożyć cienką warstwę produktu, gdyż może się rolować. Dzięki niemu skóra jest delikatnie napięta i matowa przez wiele godzin.


Żel aloesowy Holika Holika  dzięki swojej multi-funkcjonalności staje się dla mnie niezbędnym kosmetykiem w codziennej pielęgnacji. Na pewno zagości u mnie na stałe. Polecam!


 

1.3.19

Najtrudniejsze są początki ...

Najtrudniejsze są początki ...
blogerka, blog lifestylowy , blog kosmetyczny

Co Ty na to, żebyśmy wspólnie usiadły przy kubkach gorącej herbaty i porozmawiały? O tym, co lubimy najbardziej. Może wybierzemy się na zakupy lub pójdziemy do kina? Chyba, że wolisz obejrzeć jakiś serial. Z chęcią polecę Ci również dobrą książkę. Co powiesz na relaksujący spacer lub wycieczkę w ciekawe miejsce?

Jeżeli masz ochotę na którąkolwiek z tych rzeczy, zostań moją Czytelniczką i zaglądaj na mojego bloga. Właśnie o tych rzeczach będą pisać najczęściej.


Mam na imię Magda i jestem z rocznika '87. Na co dzień pracuję i zajmuję się domem. Jestem mężatką. Staram się być optymistką, co bywa czasem bardzo trudne. Głowę mam zawsze pełną pomysłów i lubię żyć po swojemu. "Przy kubku herbaty" nie jest moim pierwszym blogiem. Miałam już swoje miejsce w sieci. Jednak tamta idea się wypaliła. Zabrakło pomysłów na jego reaktywację, blog przestał istnieć. Po upływie kilku miesięcy zaczęłam tęsknić za pisaniem, dzieleniem się swoimi przemyśleniami, doświadczeniem, a przede wszystkim za robieniem zdjęć. Postanowiłam wrócić do publikowania postów. Z doświadczenia wiem, że prowadzenie bloga bardzo rozwija na wielu płaszczyznach, motywuje do działania i pobudza kreatywność. 


Skąd się wzięła nazwa bloga "Przy kubku herbaty"? Otóż kubek herbaty towarzyszy mi przez całe życie, przy (prawie) wszystkich czynnościach wykonywanych przeze mnie. Jestem pewna, że 99% postów i zdjęć, które pojawią się na blogu również powstaną, gdy będę w międzyczasie popijać mój ulubiony napój. Część z Was potrzebuje rano filiżanki kawy, by zacząć funkcjonować, ja oczywiście sięgam po herbatę. Moją ulubioną herbatą jest czarna, z plasterkiem cytryny i łyżeczką cukru. Z kubkiem herbaty przez 365 dni w roku.

Jeśli chodzi o tematykę bloga, będzie ona naprawdę różnorodna. Jednak dominować będą posty o kosmetykach, książkach, filmach. Na pewno pojawią się też fotorelacje z wycieczek i podróży, będę Wam polecać ciekawe miejsca do odwiedzenia. Możliwe, że pojawią się też jakieś przepisy. Cykliczną serią postów będzie "Temat miesiąca", spodziewajcie się prawdziwego misz-maszu tematycznego (pierwszy post będzie o herbacie, kolejne np. o roślinach, które powinniśmy mieć w domach, fluorze, o czym należy pamiętać przed zakupem mieszkania). Mam sporo pomysłów na tę serię. Reasumując, blog będzie o tym, co interesuje mnie najbardziej, i co lubię robić w czasie wolnym.

Zapewniam Was, że każda kobieta znajdzie coś dla siebie na blogu.

Zapraszam również do obserwowania mnie na INSTAGRAMIE

To, co? Kubek w dłoń i zapraszam do dalszej lektury :*


P.S. Szablon bloga pobrałam z bloga Karoliny LINK
       Dziękuję za taką możliwość!


Copyright © 2016 PRZY KUBKU HERBATY , Blogger