31.10.19

Temat miesiąca| Kosmetyczne kłamstewka


Po przeczytaniu wywiadu z Beatrice Mautino, włoską biotechnolożką, autorką książki "Bez prabenów" nasunęło mi na myśl kilka refleksji. W tym wywiadzie zostały poruszone kwestie dotyczące kosmetycznych kłamstw, których dopuszczają się firmy zajmujące się produkcja kosmetyków, składu drogich i luksusowych kosmetyków jest często gorszy od tych tanich drogeryjnych.  Z wywiadu dowiedziałam się, że kosmetyki, które są sprzedawane w aptekach wśród leków wcale nie muszą działać lepiej. Tak działa marketing, nam się wydaje, że jeżeli coś jest dostępne wyłącznie w aptekach od razu jest gwarancją skutecznego działania.
Na poważnie nie powinniśmy tez traktować produktów opatrzonych napisami "przebadane klinicznie", "przebadane dermatologicznie", gdyż nie jest to w jakikolwiek sposób prawnie uregulowane. Takie stwierdzenie pojawia się na kosmetykach, już wtedy, gdy próba badawcza odbyła się na zaledwie 10 osobach.
Z rezerwą należy również podchodzić do produktów hipoalergicznych, bo zawsze znajdzie się ktoś, kogo uczuli dany produkt, a dokładniej jakiś składnik. Beatrice Mautino mówi wprost, że kosmetyki wyszczuplające i odmładzające nie istnieją. Akurat ja w to nigdy nie wierzyłam. Oczywiście kosmetyki mogą spowalniać procesy starzenia, ale nie posiadają właściwości magicznych  i nie cofną czasu. A gdyby faktycznie istniały balsamy odchudzające, nie byłoby otyłych ludzi na świecie. Cóż marketingowcy to dopiero czarodzieje, starają się byśmy we wszystko im uwierzyli.

Niestety, nie jestem chemikiem z wykształcenia, dlatego wiedze na temat składników zawartych w poszczególnych produktach czerpie z internetu i bardzo często trafiam na sprzeczne informacje. Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że kosmetyki których używam zawierają substancje rakotwórcze. Czy stężenie w tych kosmetykach rakotwórczej substancji jest na tyle duże, że może mi zaszkodzić? Często są to przypuszczenia, że dany składnik może przyczynić się do zachorowania na raka. Na IG  i na blogu pisałam o kremie do twarzy marki Tołpa, poddałam wątpliwości pewną substancję aluminum starch octenylsuccinate. Na jej temat znalazłam informacje wykluczające się. Raz pisano, że jest bezpieczna, innym razem, że szkodzi i jest rakotwórcza. Głos w sprawie zabrała sama marka Tołpa, która napisała, ze ten składnik pozyskiwany jest ze skrobi kukurydzianej i jest w pełni naturalny. 
Czy nie jest, że poddajemy nadmiernej analizie wszystko z czym mamy do czynienia? Oczywiście należy byś świadomym konsumentem, ale nie należy popadać w skrajność. W internecie panuje ogromny szum informacyjny, każdy może dzielić się swoimi spostrzeżeniami, przypuszczeniami i teoriami (często paranaukowymi). A my szukając prawdy musi wertować dziesiątki stron.
Beatrice Mautino w swoim wywiadzie zachęca nas byśmy nie bali się zadawać pytań producentom kosmetyków. Od tego mamy m.in. FB, prośmy ich o udostępnianie badań, które potwierdzą działanie opisane np. w reklamie, czy na opakowaniu.  Bez klientów przestana przecież istnieć.
Nigdy od kosmetyków nie oczekiwałam cudów. Kosmetyki są dla mnie często umilaczami wieczoru, pomagają mi w codziennym dbaniu o wygląd. Wiem, że szampon czy odżywka nie sprawią, że przestaną wypadać mi włosy, w takich momentach potrzebne są leki. Warto też pamiętać, że kosmetyki to nie lekarstwa. Używanie produktów kosmetycznych powinno nam dostarczać radości. 
Staram się kupować kosmetyki, które mają krótkie składy i teraz patrzę tylko na skład by sprawdzić, czy nie zawiera substancji, które wiem, ze mi szkodzą. Co raz częściej sięgam tez po produkty polskich marek.



Jakie macie podejście do kosmetycznych obietnic? 
Analizujecie składy kosmetyków?




17 komentarzy:

  1. Ja już nie wierzę w żadne bezpieczeństwa, wiem że wszystko chodzi o kasę. Najbardziej boli mnie, że reklamują się jakie to mają wegańskie kosmetyki, a produkowane są np. w Korei czy Chinach, albo ładują same świństwa, a wiadomo jak się to wszystko uzbiera, to już tak bezpieczne nie jest. Od samej marki Pixi otrzymałam chyba z 8 takich wspaniałości :/ Jedna wielka porażka :/ Pewnie się narażę, ale zdrowie najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety coraz częściej spotykam się ze stwierdzeniem, że dana marka nie testuje na zwierzętach, wyjątek stanowią państwa, w których jest to wymagane. Czyli testują, bo sprzedają w Chinach.

      Usuń
  2. Myślę, że w każdej kwestii należy zachować zdrowy rozsądek i nie popadać w skrajności ;) Staram się czytać składy pod kątem tego, by kosmetyk miał jakieś substancje aktywne, a nie same zapychacze typu parafina ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Parafiny unikam, zawsze mam problemy po kosmetykach, które mają ją w składzie.

      Usuń
  3. Kiedyś wnikliwie analizowałam składy teraz sprawdzam ale wszystko jednakrobię ze zdrowym rozsądkiem. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sprawdzam czasami składy, aby uniknąć substancji które wiem, że mnie uczulają, ale nie jestem maniaczką tylko i wyłącznie naturalnych produktów. I nie wierzę we wszystkie obietnice producentów. Wiem, że chcą sprzedać kosmetyk, więc potrafią wiele wymyślić. Przydaje się choćby odrobina wiedzy i zdrowy rozsądek. Jak czytam u kogoś, że mu kosmetyk szybko usunąć cellulit albo całkowicie zredukował zmarszczki to wiem, że coś tu nie gra :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już chyba musiała być jakaś współpraca, bo aż uwierzyć nie mogę, że ktoś może pisać o całkowitej redukcji zmarszczek.

      Usuń
  5. Uważam, że najważniejszy jest zdrowy rozsądek jednak. Wybierając kosmetyki owszem zwracam uwagę na skład i czytam go pod kątem substancji, których nie lubi moja cera lub ciało, a nie jestem w 100% maniakiem produktów naturalnych i tez nie wierzę, we wszystkie obietnice producentów, a te najbardziej realne i zgodne z rzeczywistym działaniem danego produktu 😊

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też uważam, że trzeba zachować zdrowy rozsądek w tym wszystkim. Chwilami mam wrażenie, że każdy zwariował na punkcie składów i ich analizy, że każdy nagle stał się chemikiem, znawcą i nagle wszystko co do tej pory było ok zaczęło szkodzić. Nie do końca podoba mi się ta moda na analizowanie składów wszędzie i u każdego.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja zazwyczaj nie czytam obietnic producentów...Składy owszem ale głównie bo to żeby sprawdzić czy przypadkiem nie ma substancji które mnie uczulają. Zgadzam się z poprzedniczkami, że świat zwariował i teraz każdy jest znawcą:?

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja nie jestem akurat mianiaczką kosmetyków, używam tylko tych co potrzebne, a najważniejsza jest dla mnie dieta i zdrowy tryb życia. A w składy kosmetyków się nie zgłębiam :)
    PS. OBserwuje! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zwracam uwagę na skład, ale zdarza mi się kupić coś ze średnim składem i nie jest to dla mnie problem.

    OdpowiedzUsuń
  10. Sprawdzam składy, żeby nie dac się nabić w przysłowiową butelkę

    OdpowiedzUsuń
  11. patrze nasklady staram sie jakos to ogarnac;P

    OdpowiedzUsuń
  12. Podobnie jest z testowaniem kosmetyków na zwierzętach. W jednej i tej samej publikacji pojawiają się te same marki jako testujące i nietestujące swe produkty na zwierzętach. I bądź tu człowieku mądry ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja tylko jak widzę milion obietnic, to się zastanawiam, czy kosmetyk będzie spełniał chociaż podstawową funkcję;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 PRZY KUBKU HERBATY , Blogger