30.12.20

Szampańska zabawa| country candle| Cheers

Szampańska zabawa| country candle| Cheers

Już za chwilę wielkie odliczanie 10, 9, 8, 7, 6, .... Nareszcie koniec roku, pewnie wiele z Was cieszy się z tego faktu. O północy w Sylwestra wystrzelą korki od szampanów. Zapewne znacie to uczucie, gdy delikatne bąbelki szampana/ wina musującego łaskoczą Was po nosie. Czy uwierzycie mi, że łudząco podobnych doznań doświadczyłam wąchając świeczkę Country Candle o nazwie Cheers. To jest niezwykłe. I dzieję się tak za każdym razem, gdy otwieram opakowanie tej świeczki.

Nuty zapachowe:

Nuty głowy:
Szampan, winogrono, mrożone cytrusy,  
Nuty serca:
Morela, petitgrain, różowe prosecco
Nuty bazy:
Kremowe drzewo sandałowe, piżmo, czyste drewno, cukier


Nie spodziewałam się tak idealnie odwzorowanego aromatu szampana, do tego jeszcze dobrze zmrożonego! Na pierwszym planie czuć nuty cytrusowe i to właśnie w wersji zmrożonej. Zapach jest mocno orzeźwiający, kwaśny, ale gdzieś dalej wyczuwam delikatną słodycz. 
Zapach nie jest bardzo nachalny, w dużym pomieszczeniu jest wyczuwalny, ale nie przytłaczający. 
Teraz już wiecie czym będzie u mnie pachnieć w sylwestrową noc, poza lasagnią i innym pysznym jedzeniem ;)

Ponieważ to ostatni post w tym roku życzę Wam i sobie by 2021 rok był lepszy od 2020. Bo chyba gorzej już być nie może ;) 

23.12.20

Subiektywny przegląd świątecznych filmów | Netflix

Subiektywny przegląd świątecznych filmów | Netflix

Uwielbiam oglądać świąteczne filmy. Okazuje się jednak, że wcale nie jest tak łatwo znaleźć dobry film z motywem przewodnim, jakim jest Boże Narodzenie. Prawie każda z nas lubi oglądać co roku Cztery gwiazdki, to własnie miłość, Kevin, Listy do M. Holiday itd. W tym roku postanowiłam bliżej zapoznać się z ofertą dostępnych tego typu filmów na Netflixe. Okazało się, że jest ich tam naprawdę sporo. Tylko czy ilość idzie w parze z jakością tych filmów?
Właściwie każdy grudniowy wieczór spędzam w towarzystwie kubka gorącej herbaty, koca, psa i filmu/ serialu. Ale w pewnym momencie przesyciłam się świątecznymi filmami bo część z nich okazała okropnie przewidywalna i płytka. Lubię oglądać romanse i lekkie filmy, ale litości, niech nie będą totalnie odrealnione i tandetne. To co udało mi się zobaczyć podzieliłam na trzy grupy filmy słabe, dobre i najlepsze.

Filmy, które oceniam na 4-5/ 10
Do tych najsłabszych filmów jakie obejrzałam zaliczam Świąteczny spadek, Święta na zamówienie i Zamiana z księżniczką. Te filmy był do bólu przewidywalne, totalnie nic w nich nie zaskakiwało, zero zwrotów akcji, fabuła mało wciągająca. Największym rozczarowaniem okazał się film Zamiana z księżniczką film tak słodki i naiwny, że aż mdli mnie gdy o nim myślę ;) Niestety tego typu filmy dominują na Netfixie.

Filmy i serial, które oceniam na 7/ 10
Grudzień zaczęłam od obejrzenia serialu Dash i Lily. Kilka lat temu koleżanka bardzo polecała mi książkę pod tym samym tytułem. Fabuła serialu okazała się interesująca. Głównymi bohaterami są nastoletni Dash i Lily, których połączył czerwony notatnik z wyzwaniami. Każde z nich dzięki zabawie w podchody może uciec od bieżących problemów i rozterek.
Serial choć lekki i każdy może domyślić się jakie będzie zakończenie to często fabuła zaskakuje, a wyzwanie jakie przygotowali sobie Dash i Lily są naprawdę ciekawe.


Randki od święta to film, który bardzo chciałam obejrzeć, mimo że czytałam różne opinie na jego temat. Jednak bardzo lubię Emmę Roberts i to głównie dla niej chciałam zobaczyć ten film.
Fabuła nie jest zbyt zawiła, otóż dwoje singli mających dosyć docinków bliskich i nieudanych randek postanawia towarzyszyć sobie nawzajem podczas rodzinnych uroczystości. Okazuje się, że taka znajomość bez zobowiązań ma wiele plusów.
Film przyjemny i co dla mnie istotne nieprzesłodzony. Był to przyjemny seans.


Największym zaskoczeniem okazał się film Święta, święta i znowu święta. Chociaż po pierwszych 15 minutach stwierdziłam, że nie da się go oglądać. Irytował mnie aktor odgrywający główną rolę. Na szczęście nie zrezygnowałam i obejrzałam do końca, warto było. Fabuła jest dosyć zakręcona i ciężko mi ją opisać, ale spróbuję. Jorge, główny bohater, nienawidzi Bożego Narodzenia. W Wigilię udając Mikołaja spada z dachu i traci przytomność. Gdy się budzi okazuje się, że znów jest Wigilia, ale rok później. Schemat powtarza się co roku, przez pozostałe 364 dni, nie pamięta co robił w Wigilię, a w Wigilię nie pamięta, co robił przez pozostałe dni.
I takie filmy świąteczne mogę oglądać, było śmiesznie, ale i dramatycznie, morału też nie zabrakło. Przy jednej scenie ciężko było mi powstrzymać łzy. Być może inspiracją do powstania tego filmu była "Opowieść wigilijna" i duch przyszłości.


Film i serial, które oceniam na 8/10
Dokładnie rok, tyle musiałam czekać na drugi sezon genialnego serialu Facet na święta. Wreszcie autentyczna bohaterka, kobieta z krwi i kości. Mająca problemy i radości, których może doświadczyć każda z nas. Sorki, ale szybciej wygracie w lotka niż poznacie prawdziwego księcia. Za to każda trzydziestoletnia singielka usłyszy od któregoś z krewnych jakaś uszczypliwość na swój temat. Dlatego główna bohaterka Johanne postanawia w ciągu kilku dni znaleźć faceta, którego zabierze na świąteczną kolacje do rodzinnego domu. Co okazuje się niesamowicie trudne.
Największą wadą tego serialu, jest to, że już go obejrzałam. Mam nadzieję, że powstanie więcej bardziej dojrzałych produkcji świątecznych.


Zaskakujące jest to, że najlepszym filmem, jaki obejrzałam i który faktycznie wprowadził mnie w świąteczny nastrój jest produkcja dla najmłodszych Kronika świąteczna. To w tym filmie odczuwa się prawdziwą magię świąt. Tylko nie oglądajcie tego filmu z dubbingiem, bo to jest jakaś porażka. Tak źle dobranych głosów dawna nie słyszałam. Bardzo przyjemny film. A to zarys fabuły: rodzeństwo przypadkowo rozbija sanie św. Mikołaja, a następnie wraz z nim wyrusza w pełną przygód podróż, by uratować Boże Narodzenie.
Kronika świąteczna zachwyciła mnie tak samo, jak w zeszłym roku bajka Klaus.


Czy macie swoje ulubione świąteczne filmy? Co sądzicie o filmach na Netfixie?


Korzystając z okazji przesyłam życzenia :*




19.12.20

Zimowe aromaty pod prysznicem| żele yope

Zimowe aromaty pod prysznicem| żele yope


 Śmiało mogę powiedzieć, że jestem gotowa na nadejście Świąt. Mieszkanie wysprzątane i udekorowane. W prawie każdym pomieszczeniu znajduje się jakaś dekoracja zimowa lub bożonarodzeniowa. Neutralnym miejscem pozostaje łazienka, gdzie za sprawą przepięknie pachnących żeli pod prysznic Yope zaraz po mojej kąpiele unoszą się zimowe aromaty ponczu i kruchych ciasteczek. 

W okresie zimowo-świątecznym od kilku lat staram się znaleźć takie kosmetyki do kąpieli, które swoimi zapachami będą nawiązywać do tego niezwykłego czasu. W ubiegłym roku był to produkty marki Balea z kalendarza adwentowego, a jeszcze w poprzednim kąpiel umilały mi kosmetyki Ziaja. W tym roku postanowiłam również wypróbować coś nowego. I tak trafiłam w Hebe na zestaw składający się żelu pod prysznic i mydła o zapachu zimowego ponczu. A kilka dni później w Lidlu dokupiłam kolejny żel, tym razem ciasteczkowy. 

Opakowania tych żeli są cudne i klimatyczne dzięki oryginalnym grafikom. Ogromny plus za buteleczkę z pompką. Kosmetyki zawierają aż 98% składników pochodzenia naturalnego. Zdarza się, że żele z naturalnym składem słabo się pienią. W przypadku tych produktów nie ma z tym problemu. Może piany nie jest jakoś mega dużo, ale jak dla mnie w sam raz ;)

Jeżeli chodzi o działanie to spełniają swoje podstawowe zadanie, czyli dobrze oczyszczają skórę delikatnie ją pielęgnując. Ale to co urzekło mnie najbardziej to oczywiście zapachy tych żeli, bo są boskie! Momentalnie ten aromat wypełnia całą łazienkę. Gdy pierwszy raz użyłam pod prysznicem żelu Zimowy rarytas, który pachnie maślanymi ciasteczkami z rodzynkami, byłam bardzo zaskoczona, bo aromat jest mega autentyczny. Momentalnie poczułam ochotę by zjeść takie ciacho. Podobnie było z Zimowym ponczem, co za zapach, mój faworyt. Kuszący aromat mieszanki owocowo-korzennej, nawet wyczuwam nutę czerwonego wina. Szkoda tylko, że oba zapachy nie pozostają zbyt długo na skórze :( 

Kąpiel z użyciem tych żeli, to rozkosz na zmysłów. Od razu się rozmarzyłam i wyobrażam sobie zasypane śniegiem Zakopane, długi spacer po skrzypiącym śniegu, później rozgrzewający prysznic i wieczór z grzanym winem. Bajka! 

Polecam wypróbować limitowaną serię żeli pod prysznic marki Yope.


13.12.20

Kosmetyki Eveline z kwasem glikolowym| tonik i serum| pierwsze wrażenie

Kosmetyki Eveline z kwasem glikolowym| tonik i serum| pierwsze wrażenie

Nawrot trądziku po trzydziestce, to nic fajnego. Myślałam, że ten rozdział zamknęłam kilka dobrych lat temu. Owszem pojawiały mi się pojedyncze krostki od czasu do czasu,ale takie wysypu to nie miałam od lat. Niestety ten stan utrzymywał się od ponad dwóch miesięcy. Ropne stany i podskórne krosty na brodzie, szyi, wokół nosa to była moja codzienność. A wszystko przez maseczki. W połowie września zaczęłam również w pracy je nosić. I wtedy właśnie zaczęły się pierwsze problemy. Wszystko co do tej pory sprawdzało się przy pojedynczych krostkach nie radziło sobie z tym wysypem. Kupowałam kolejne kosmetyki i nic. Przypadkowo trafiłam na informacje o toniku Eveline z kwasem glikolowym, zaskoczyły mnie prawie same pozytywne opinie na jego temat. Korzystając z promocji na black friday skusiłam się na wspomniany tonik i 2% serum. Dostępne jest również w wersji 5%, ale szczerze mówiąc trochę boję się stosować kwasy. Stwierdziłam, że to moja ostania deska ratunku.

Zanim jednak zdecydowałam się na zakup, zerknęłam do internetu by znaleźć informacje czym jest w ogóle ten kwas glikolowy. Otóż jest  to kwas, który należy do grupy kwasów owocowych (AHA), dzięki swojej prostej budowie chemicznej jest w stanie przenikać do najgłębszych warstw skóry. Kosmetyki z dodatkiem kwasu przeznaczone są do każdego typu cery. Posiada on właściwości złuszczające i odmładzające.

Eveline, Glycol Therapy, Tonik przeciw niedoskonałościom z 5% zawartością kwasów AHA

cena: 13-18 zł/ 100ml

Tonik znajduje się w plastikowej buteleczce z wygodnym zamknięciem. Dla mnie pachnie lekko alkoholem, ma oczywiście wodnistą konsystencję. Stosuje go raz dziennie, 4 razy w tygodniu. Jeżeli wieczorem nakładam serum z kwasem glikolowym, wtedy stosuje inny tonik. Tak jak już wspominałam boje kwasów i chociaż te produkty mają małe stężenie wolę być ostrożna.

Nieco mnie zaskoczyły te pozytywne opinie na temat tego toniku. Przeczytałam, że faktycznie pomaga w walce z niedoskonałościami i już po kilu dniach widać efekty. Głównym zadaniem tego typu kosmetyku jest przywrócenie pH skóry, plus delikatne nawilżenie i usunięcie ewentualnych ostatnich zanieczyszczeń. 

Na pierwsze efekty nie musiałam długo czekać, bo już po 4 dniach niedoskonałości zniknęły. Po raz pierwszy od dawna nie obudziłam się z ropnymi wykwitami, nawet te największe krostki stały się niewidoczne. Oczywiście skóra po zastosowaniu tego toniku jest odświeżona i czuć, ze otrzymała dużą dawkę nawilżenia, ale niestety jest też mały minus. Gdy przecierałam twarz wacikiem nasączonym produktem, w miejscach gdzie miałam największe stany zapalne czułam delikatne pieczenie. Nie było to bardzo niekomfortowe, ale ostrzegam osoby bardziej wrażliwe. Teraz gdy już skóra jest w lepszym stanie ten problem się nie pojawia.


Eveline, Glycol Therapy, Kuracja witaminowa rozświetlająca 2%
cena: ok. 20 zł/ 18 ml

Serum znajduje się w buteleczce wykonanej z ciemnego szkła z pipetą, jest koloru słomkowego i ma lekko wodnistą konsystencję. Nie pachnie zbyt przyjemne i chociaż wchłania się dosyć szybko, to twarz się później lekko lepi. Mimo tych niedogodności jego działanie je rekompensuje. Stosuję je dwa, trzy razy w tygodniu na noc. 

To co zauważyłam po pierwszych dwóch użyciach to wygładzona i bardziej miękka skóra. Rezultat jak po super peelingu. Z każdym kolejnym użyciem efekty są jeszcze lepsze. Makijaż nie dość, że lepiej się nakłada to i lepiej wygląda na skórze. Serum na pewno łagodzi również objawy trądziki. Widzę, że poprawił się wyrównał koloryt skóry. Liczę jeszcze, że serum pomoże mi w rozjaśnieniu przebarwień, których mam nie miało na buzi i szyi. 

Podsumowując: Oba kosmetyki w krótkim czasie wpłynęły na poprawę kondycji i wygląd mojej skóry. A jej widok wreszcie mnie nie przeraża. Zauważyłam również, że  pory są mniej widoczne, podobnie jak zaskórniki, których miałam mnóstwo na nosie i na które nie pomagały żadne plasterki itp. kosmetyki. Poza tym widzę, że skóra mniej się przetłuszcza. Pod koniec dnia często miałam mocno przetłuszczoną skórę, teraz jest lekko się tylko świeci. 
Po 2 tygodniach stosowania tego duetu zauważyłam tylko pozytywne efekty,  kuracji kwasem glikolowym służy mojej cerze, która ostatnio byłą w opłakanym stanie. Polecam!


 Znacie te kosmetyki?

4.12.20

Podsumowanie listopada| adopcja psa ze schroniska| kalendarze adwentowe| haul książkowy

Podsumowanie listopada| adopcja psa ze schroniska| kalendarze adwentowe| haul książkowy

Witajcie w grudniu! Ciężko mi było zabrać się za podsumowanie listopada, bo aż tyle sie w nim działo. Kto by przypuszczał, ze listopad, postrzegany przez wielu jako najbardziej depresyjny miesiąc w roku, dla mnie będzie taki kolorowy. Niemałe znaczenie miała tu super pogoda i niestety pracy. Absolutnie podziwiam i mega szanuje osoby, które muszą nosić maseczki w pracy przez te kilka godzin. Ja nosze dopiero od kilku tygodni i już dostaje szału, o złym stanie cery już nie będę się rozwijać zbytnio, ale takich problemów skórnych nie miałam od 12 lat. Ból głowy stał się dla mnie codziennością. To mnie zmotywowało do częstszego wychodzenia z domu na spacery. Wybierałam miejsca mało uczęszczane przez ludzi i takie, w których nie ma obowiązku noszeni maseczek. Korzystając z pogody wybrałam się jeszcze na dwie wycieczki. Relacje pojawiły się na moim InstaStory.


Totalnie oczarował mnie park znajdujący się na terenie Pałacu Czartoryskich w Puławach (woj. lubelskie). Nie spodziewałam się, że to będzie taki szmat terenu udostępniony dla zwiedzających. Początki parku sięgają XVIII wieku, jednak obecny kształt został nadany przez księżną Izabelę Czartoryską w XIX wieku. Na terenie parku znajduje się wiele ciekawych budowli, pomników, rzeźb, fontann, w tym Świątyni Sybilli, która stała się pierwszym polskim muzeum narodowym. Są takie miejsca, które pięknie wyglądają wiosną, ale i takie, które zachwycają jesienią. I park przypałacowy w Puławach należy właśnie do takich, podobnie jak Arkadia w Nieborowie.





Nigdy chyba tutaj nie wypominała, że od dawna chciałam przygarnąć psa ze schroniska bądź osoby, która nie może dłużnej opiekować się swoim czworonogiem. Powstrzymywały mnie dwie rzeczy. Po pierwsze mój mąż, za każdym razem, gdy wspomniałam o psie słyszałam "Nie zgadzam się", a po drugie dosyć często wyjeżdżamy, a z psem byłoby to dużo trudne. Od czasu do czasu, przeglądałam zdjęcia psiaków dodawane przez lokalne schronisko, i tak też zrobiłam w listopadzie. A gdy zobaczyłam wielkie czarne oczyska i mnóstwo białej sierści serce mi mocniej zabiło. Zadzwoniłam do schroniska, umówiłam się na pierwszy spacer, a za 4 dni Marvel był już z nami. A co mój Mąż na to? Tak mu często mówiłam o adopcji psa, że w końcu się zgodził. Nawet zaczął wychodzić z nim na spacer, chociaż wcześniej mówił, że nie ma takiej opcji. Co do wyjazdów, zauważyłam, że coraz więcej jest hoteli czy pensjonatów, które chętnie goszczą turystów z czworonożnymi przekazicielami. Poza tym wiem już, że mój brat lub siostra Męża chętnie zaopiekują się Marvelem w wakacje przez kilka dni, gdybyśmy wyjechali na zagraniczny urlop.   
Teraz cały mój świat kręci się wokół psa. Obserwuje go i poznaję, a odkąd go mamy dom jest pełen ... sierści ;) natomiast ja schudłam 2 kg od tych spacerów.


Od jakiegoś czasu zawsze w grudniu czytam wyłącznie powieści w świątecznym klimacie. Pamiętam, jak kilka lat temu ciężko mi było znaleźć w bibliotece książki, których akcja ma miejsce w okresie Bożego Narodzenia. Teraz, dla odmiany, rynek wydawniczy zalewają powieści tego typu. Jest w czym wybierać. Akurat fajnie się złożyło, bo w Biedronce w listopadzie pojawiło się wiele interesujących tytułów w formacie kieszonkowym, czyli atrakcyjnych cenowo. W tym również zimowe powieści polskich autorek. Do mojej biblioteczki trafiły następujące tytuły: Zwyczajne cuda, Uwierz w Mikołaja, Światło w środku nocy,  Teściowe muszą zniknąć.  Poza tym często zaglądam na stronę empiku, gdzie śledzę na bieżąco najnowsze promocje i tak upolowałam książkę Okruchy dobra za kilka złoty. Była sobie rzeka to książka, którą dostałam od kolegi. Dobrze mieć znajomych, którzy zawodowo są związani z rynkiem książek. Jeszcze raz dzięki i za dwie pozostałe.
Natomiast na książkę Agnieszki Maciąg Twoja wewnętrzna moc skusiłam się ponieważ bardzo dobrze czytało mi się Rozmaryn i róże. 


By umilić sobie czas oczekiwania na Święta skusiłam się na zakup dwóch kalendarzy adwentowych. Początkowo myślałam by kupić ponownie kalendarz z Balea lub jakiś inny kosmetyczny. Jednak doszłam do wnioski, że moja szafka z zapasami kosmetycznymi pęka w szwach, dlatego bez sensu jest inwestować w kolejne kosmetyki. W ostatnich dniach listopada kupiłam w końcu w Rossmannie kalendarz Yankee Candle, a na Allegro zamówiłam kalendarz z herbatami.


I na koniec skromne zakupy kosmetyczne. Dwa kosmetyki marki Bielenda: serum do twarzy oraz krem pod oczy. A także zestaw dwóch miniatur Laneige: maska na noc oraz balsam do ust.



To by było na tyle, bo o złych rzeczach nie będę wspominać. Każdy ma wystarczająco dużo swoich zmartwień. Chociaż o wszystkim co złe teraz łatwiej mi zapomnieć, gdy patrzę lub bawię się z psem. Rozczula mnie on niesamowicie i dostarcza mi wiele radości. 


Ciekawa jestem, jak Wam minął listopad :)

Pozdrawiam cieplutko!


Copyright © 2016 PRZY KUBKU HERBATY , Blogger