30.11.20

Denko #2

Denko #2


 Już wiem, że "denkowe" posty nie są moją mocną stroną. A to dlatego, że odruchowo wyrzucam puste opakowania do kosza na śmieci ;) Mimo, że nie zawsze pamiętam by zachować opakowanie, to zużywanie kosmetyków idzie mi co raz lepiej. Właśnie ta seria postów miała mnie zmotywować do regularnego używania kosmetyków i wykańczania ich, bo mam tendencję do zaczynaniu kilku i nie kończeniu ich. 

Kilka słów wstępu za nami, czas na konkrety. 


System oceniania:
+ jetem zadowolona, kupię ponownie
- nie jestem zadowolona, nie kupię ponownie
+/- nie jestem do końca zadowolona

Schwarzkopf Gliss Kur, Bio-Tech Restore, Rich Shampoo

To chyba jedyny szampon, którym się zachwycam. Pisałam o nim też na blogu. A co w nim takiego niezwykłego? Świetnie oczyszcza skórę głowy i włosy, które nie plączą się tak, jak przy użyciu innych szamponów.  Link do postu: KLIK
Ocena: +

Barwa Ziołowa, Szampon Ziołowy, Skrzyp polny

Zużyłam już kilka butelek tego szampony. Szkoda, że nie jest ogólnodostępny, bo jest tani i dobry. Robi to co powinien robić szampon, czyli dobrze oczyszcza skórę głowy, włosy są po jego zastosowaniu sypkie i odbite u nasady. 
Ocena: +

Ziaja, Baltic Home SPA Fit, Żel 3 w 1 do mycia twarzy, ciała, włosów `Mango`

Odkrycie tegorocznych wakacji. Testowałam ten produkt w trakcie wyjazdu. Świetnie się sprawdzał zarówno jako żel do mycia ciała, jak i włosów u mnie i Męża. Jedynie nie mogłam go stosować do oczyszczania twarzy, bo ją mocno wysuszał. Na kolejny wyjazd na pewno zabiorę znów ten kosmetyk. Dzięki takiemu rozwiązaniu zaoszczędziłam sporo miejsca w walizce.  Link do postu: KLIK
Ocena: +


L`Oreal Paris, Elseve, Full Resist, Odzywka `Stop Łamliwości`

Tę odżywkę kupiłam z polecenia i byłam zadowolona z jej działania. Po pierwsze i najważniejsze dla mnie, ułatwiała rozczesywanie, fajnie dociążała włosy, które dzięki tej odżywce wyglądał na zdrowsze. Co do zapobiegania łamliwości ciężko jest zaobserwować po zużyciu jednego opakowania. 
Ocena: +

Kallos Cosmetics Silk, Maska do włosów suchych

Wypróbowałam już wiele wariantów masek z Kallosa i większość się u mnie dobrze sprawdza. Podobnie było z wersją z jedwabiem. W skrócie o tym produkcie: jest wydajny, ładnie pachnie, ułatwia rozczesywanie, włosy dobrze się układają i dobrze wyglądają.
Ocena: +

Anwen, Odżywka  do włosów o różnej porowatości, "Nawilżający bez"
Dove, Nutritive Solutions, Colour Care, Odżywka do włosów farbowanych
Pantene, Pro-v, Hair Biology, Full & Vibrant Conditioner
 

Te trzy produkty wkładam do jednego worka ponieważ podobnie działały na moje włosy, a właściwie to nie działały. Te odżywki robiły po prostu nic. Niestety najbardziej zawiodłam się na kosmetyku z Anwen, który zbiera wiele pozytywnych recenzji, a ja po jego zastosowaniu miałam siano na głowie. Link do postu Anwen: KLIK
Ocena: -


Palmolive, Aroma Sensations So Luminous, żel pod prysznic

Uwielbiam wszystkie żele pod prysznic marki Palmolive za piękne zapachy, które utrzymują się na skórze przez kilka godzin i za to, że nie wysuszają skóry. Super się pienią i są bardzo wydajne. Często dostępne są w promocyjnych cenach. Do tego konkretnego zapachu najczęściej wracam, pachnie tak cudnie, że zwykły prysznic zmienia się w luksusową kąpiel. 
Ocena: +

Bielenda, Exotic Paradise Pitaya, pielęgnujący olejek pod prysznic

Spodziewałam się ładniejszego zapachu, a okazał się mocno chemiczny i mało przyjemny. Po tym kosmetyku spodziewałam się podobnych efektów, jak po użyciu Olejku myjącego Liren, który nawilżał i faktycznie miał właściwości pielęgnacyjne. Niestety ten olejek z Bielendy nie nawilżał. Ogólnie ciężko szkło mi zużywanie tego produktu.
Ocena: -


Kojący płyn micelarny, Soraya, Naturalnie

Ulubiony płyn micelarny, delikatny ale i skuteczny. Szybko rozpuszcza cały makijaż. Odkryłam go przypadkiem, nigdzie wcześniej o nim nie czytam i nie spodziewałam się cudów. Wręcz założyłam, że będzie to wielki niewypał, a teraz jestem w trakcie zużywania 4 opakowania. Link do posta: KLIK
Ocena: +

Eveline, FACEMED+, Oczyszczający 3w1 płyn micelarny

Miałam dwa płyny (również w czarny opakowaniu) micelarne z serii Facemed i oba spisały się średnio. Wiadomo rozpuszczały makijaż, ale nie szło to tak sprawnie jak z płynem micelarnym Soraya, poza tym trochę podrażniały skórę. Zdecydowanie wolę te "podstawowe" płyny micelarne z Eveline.
Ocena: -/+


Lirene Natura, Eco Peeling- Maska 2w1 Wygładzająca

UWIELBIAM! Mój absolutny hit. Łagodny peeling i maska o właściwościach nawilżających i wygładzających w jednym kosmetyku. Nie mogę się doczekać, aż zużyję inne peelingi, które mam w zapasie i wrócę do tego produktu. Moja skóra super reagowała na ten kosmetyk. Link do postu: KLIK
Ocena: +

Alterra, Gesichtsol Bio - Granatapfel (Olejek do twarzy z granatem)

Lubię kosmetyki wielofunkcyjne, tak właśnie jak ten olejek. Zużyłam już kilka opakowań. Początkowo stosowałam wyłącznie do twarzy, później do ciała i do włosów. Skóra po jego zastosowaniu wygląda świetnie, jest mega nawilżona i odżywiona, a koloryt ujednolicony. Natomiast włosy są miękkie w dotyku i lejące.  Link do postu: KLIK
Ocena: +

AA, Flower Essence, Woda micelarna z naturalnymi płatkami kwiatów

Przy zakupie tego produktu zaliczyłam małą wpadkę, bowiem byłam przekonana, że to tonik (małe opakowanie) i tak też go stosowałam. Mniej więcej w połowie opakowania doczytałam na opakowaniu, że to płyn micelarny. Dla mnie to taki średniaczek, nie pomaga ale i nie szkodzi. A te płatki kwiatów strasznie mnie wkurzały, nie wyglądały najlepiej na waciku, mnie się kojarzy z ... robakami ;) 
Ocena: -/+

Lirene Natura, Hydrolat z róży 

Skład na plus, bo jest to w 100% woda kwiatowa, bez żadnego dodatkowego składnika. Skóra po  zastosowaniu hydrolatu jest delikatnie nawilżona i odświeżona. Gotowa na kolejne etapy pielęgnacji. Polubiłam ten produkt i chętnie do niego wrócę. Link do postu: KLIK
Ocena: +


FussWohl, Intensywny krem do pielęgnacji suchej skóry z gliceryną i woskiem pszczelim

Nawet nie jestem w stanie policzyć ile zużyłam opakowań tego kremu. Jest tani i bardzo skuteczny. Nawilża i regeneruje, a to dzięki zawartemu w składzie  moczniku. Chociaż ma bogatą formułę szybko się wchłania. Link do postu: KLIK
Ocena: +

L'OREAL Magic Retouch Błyskawiczny spray do retuszu odrostów i siwych włosów

Niezastąpiony kosmetyk w czasie kwarantanny narodowej. Salony fryzjerskie pozamykane, a u mnie trzy miesięczny odrost i siwe włosy. Wstyd pokazać było się na ulicy, ale na szczęście miałam ten spray, który skutecznie maskował odrost i siwe włosy.  Link do postu: KLIK
Ocena: +

Maseczki w płachcie Dr. Mola

Ulubione od kilkunastu miesięcy. Chociaż dostępnych jest wiele rodzajów wg mnie działają podobnie. To mega zastrzyk nawilżenia dla skóry i odżywienia. Zawsze efekt WOW! Poza tym są dobrze nasączone,  tkanina jest cienka i dobrze przylega do twarzy, a otwory na oczy, usta i nos są w odpowiednich miejscach.
Ocena: +

Koreańskie maseczki na owocowe na tkaninie z dodatkiem wody lodowcowej

Nowe odkrycie, maseczki warte wypróbowania. Podobnie jak te Dr. Mola mają kilka wariantów, ale działają podobnie, efekt nawilżonej, ukojonej i odżywionej skóry.  Tkanina jest ultra cienka i również maska dobrze została wykrojona. A esencji jest tak dużo, że aż skapuje.
Ocena: +


Ufff... trochę tego było. Okazuje się, że sporo z tych kosmetyków doczekało się postów na blogu. Zapraszam do ich lektury, jeśli któryś kosmetyk szczególnie Was zainteresował.

Link do poprzedniego postu Denko #1


Znacie te kosmetyki?

22.11.20

W jesienno-zimowym klimacie| Wosk Yankee Candle Golden Chestnut

W jesienno-zimowym klimacie| Wosk Yankee Candle Golden Chestnut

Jesień sprawiła mi w tym roku wiele radości, cieszyłam się z niej bardziej niż z wiosny. W końcu prawie całą wiosnę przesiedziałam w domu, niestety. Nawet nie przeszkadza mi, że o godzinie 16 robi się ciemno, bo to dobry czas by zapalić aromatyczne świece lub by otulić się zapachem wosku rozpuszczonego w kominku. Moim ostatnim odkryciem jest wosk Yankee Candle Golden Chestnut, który czekał rok aż po niego sięgnę. Kupiłam go z czystej ciekawości, gdyż nie miałam pojęcia jak mogą pachnieć pieczone kasztany. Tym sposobem odkryłam idealny zapach na jesienno-zimowe wieczory.


Skosztuj ciepłych kasztanów opiekanych w towarzystwie przypraw i ziół, skropionych delikatną cytrusową nutą.
Nuty górne: pałeczka cynamonu, pomarańcza, kardamon
Nuty środkowe: pieczone kasztany, jaśmin
Nuty dolne: bursztyn, cedr, drzewo sandałowe



Gdy zapach wosku powoli zaczął wypełniać pokój moje pierwsze skojarzenie to pyszny, aromatyczny grzaniec. W tym wosku bowiem dominują nuty przypraw korzennych z dodatkiem cytrusów. Zapach nie jest słodki, raczej bym go określiła jako rześki i otulający. Wosk jest mocny i w bardzo krótkim czasie rozchodzi się po całym mieszkaniu, a po czterech godzinach palenia, jego aromat wyczuwałam następnego dnia. Wosk YC przywołał wspomnienia spotkań ze znajomymi w ulubionych knajpkach zimową porą, a także mojej ubiegłorocznej wizyty na jarmarku bożonarodzeniowym w Wiedniu, gdzie piłam przepyszne grzane wino. To właśnie miejsce pachniało jak ten wosk. Wspaniale było się tam znów przenieść chociaż tylko we wspomnieniach.

Czy macie swoje ulubione jesienno-zimowe zapachy?





18.11.20

Nawilżenie i regeneracja| Tołpa całonocna maska - krem

Nawilżenie i regeneracja| Tołpa całonocna maska - krem

Nie znam zbyt wielu kosmetyków marki Tołpa, ale chętnie testuję różnego rodzaju produkty do pielęgnacji. Szczególnie lubię poznawać nowe maseczki. A z Tołpy jeszcze nigdy nie miałam żadnego kosmetyku z tej kategorii. Krem-maskę  kupiłam z ciekawości przy okazji robiąc inne zakupy w Biedronce. Chyba w Rossmannie też jest dostępny ten produkt.


Tołpa, Green, Czerwone owoce, Regenerująca całonocna maska witalizująca
cena: 16-23 zł

Opakowanie zawiera 50 ml produkty o dość gęstej konsystencji. Maska wg mnie ma przyjemny owocowy zapach, ale jest intensywny. Co na początku trochę mi przeszkadzało. Lubie, gdy kosmetyki pachną, ale nie lubię, gdy jest to mocny zapach. Krem-maskę stosuje raz w tygodniu na noc. Ponieważ mam cerę mieszaną ze skłonnością do trądziku, ten kosmetyk do codziennej pielęgnacji byłby zbyt treściwy i zamiast pomagać by szkodził i zapychał. Cienka warstwa tego "mazidła" nałożona na noc wystarczy by zadziały się cuda.


Od producenta:
Przeciwdziała przedwczesnemu starzeniu. Spłyca drobne linie i zmarszczki. Wyrównuje strukturę skóry i poprawia elastyczność. Regeneruje, głęboko nawilża, odżywia i zmiękcza skórę. Przywraca blask i eliminuje szary koloryt. Rozświetla, witalizuje i działa energizująco. Łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia. Usuwa oznaki zmęczenia i stresu, zapewniając rano efekt gładkiej i wypoczętej skóry.

Skład:
Aqua, Glycerin, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Peat Extract, Parfum, Coco-Caprylate, Punica Granatum Fruit Extract, Ribes Rubrum Fruit Extract, Tocopherol, Disodium EDTA, Sodium Hydroxide, Sodium Polyacrylate, Carbomer, Propylene Glycol, Styrene/Acrylates Copolymer, Sodium Lauryl Sulfate, Methylpropanediol, Benzyl Alcohol, Salicylic Acid, Sorbic Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Caprylyl Glycol, Benzoic Acid.

 

W zasadzie po tym jak dodałam informacje od producenta powinnam napisać "Potwierdzam" i na tym zakończyć wpis. A to dlatego, że producent ma rację. Krem-maska to idealne rozwiązanie dla skóry suchej, zmęczonej i potrzebującej regeneracji. Ten produkt o mega dawka nawilżenia i odżywienia. Już po pierwszym razie pojawił się u mnie zachwyt. Skóra porządnie nawilżona, i ciężko mi nazwać to, ale była aż tak "pulchniutka"/ jędrna, jakby przez noc ubyło jej lat. 

Co do obietnic producenta, to nie mogę się jedynie wypowiedzieć  na temat zmarszczek, bo takowych jeszcze nie mam ;) ale z resztą zgadzam się w 100%. 

Krem- maska z Tołpy okazał się mega pozytywnym zaskoczeniem!

 

Znacie ten kosmetyk?




11.11.20

Niestety buble| oczekiwania kontra rzeczywistość

Niestety buble| oczekiwania kontra rzeczywistość

Cóż ... nie wszystkie kosmetyki, których używam mogę nazwać hitami, część jest średniakami, a tylko niektóre okazują się bublami, na szczęście. Coraz rzadziej przytrafiają mi się kosmetyczne wpadki. Często decyduję się na zakup kosmetyków polecanych w sieci. Na pewno i Wam zdarza się, że cały internet zachwala jakiś produkt, a dla Was okazuję się totalną klapą. Takie produkty znalazł się także w tym niechlubnym gronie bubli. 


Bielenda, Blueberry C-Tox, Mus do mycia twarzy
Na ten mus do mycia twarzy skusiłam się właśnie po przeczytaniu wielu pozytywnych opinii w internecie. Wiele osób zachwycało się zapachem tego produkty, a mnie on w ogóle nie podszedł.  Do tego stopnia, że przy pierwszym użyciu stwierdziłam, iż śmierdzi ;) wyczuwam mocny zapach cytrusów, ale z jakimś mocnym chemicznym dodatkiem. Na pochwałę zasługuje konsystencja kosmetyku. Jest to mus, coś lżejszego niż żel i dzięki czemu przyjemniejszy w użyciu. Ale najważniejsze jednak, jest to jak oczyszcza twarz. Większość makijażu i tak zmywam płynem micelarnym, dla żelu zostają tylko pozostałości makeupu. Niestety, pomimo wielu prób, nigdy tym musem nie udało mi się dokładnie domyć twarzy. Z każdym kolejnym użyciem stosowałam coraz więcej produkty, przez okazał się mało wydajny. Plusem natomiast jest to, że skóra po jego użyciu była delikatnie nawilżona. Ale to tylko tyle. 

Lirene, Natura, Kojący płyn micelarny do oczyszczania i demakijażu twarzy i oczu z naturalnymi płatkami nagietka
Wśród produktów z serii Natura mam kilku swoich ulubieńców, dlatego gdy tylko dostrzegłam płyn micelarny na drogeryjnej półce od razu go kupiłam. Założyłam, że będzie to kolejny hit, ale tak się nie stało. Mam dwa główne zarzuty. Po pierwsze, ten płyn strasznie się pieni, co bardzo mnie denerwuje. To chyba najbardziej pieniący się płyn micelarny jaki miałam. Po drugie ten płyn po prostu słabo sobie radzi z demakijażem. Stosując ten płyn micelarny i wspomniany wyżej mus do mycia twarzy nigdy nie miałam czystej skóry, zawsze zostawały resztki podkładu lub tuszu. Denerwujące okazały się płatki nagietka znajdujące się w opakowaniu.

OnlyBio, Hair Balance, Odżywka emolientowa do włosów
Miałam spore oczekiwania, co do tej odżywki. Wydawała się być idealna do moich włosów.  Wg informacji na opakowaniu to produkt przeznaczony dla szorstkich, puszących oraz plączących się włosów. I ja właśnie takie posiadam. Jednak okazało się, że ta odzywka nie spełnia swojej podstawowej funkcji, czyli nie ułatwia rozczesywania. Włosy po jej użyciu rozczesuje się tak samo ciężko, jakbym nie nałożyła wcale odżywki. Mimo, że włosy po wysuszeniu wyglądały dobrze, były dociążone i sypkie, to nie kupię jej ponownie. Bo to właśnie na łatwym rozczesywaniu zależy mi najbardziej.

Mane 'N Tail Odżywka Gentle Replenishing
Czy wiecie, że ta firma na początku zajmowała się wyłącznie produkcją kosmetyków do pielęgnacji końskich grzyw? A to co dobre dla koni okazało się dobre również dla człowieka. Niestety, dla mnie ta odżywka to jeden z najgorszych produktów z tej kategorii, jakich używałam w życiu. Włosy po jej użyciu wyglądają gorzej niż przed. Oczywiście nie ułatwia rozczesywania, a dodatkowo  ciężko jej ułożyć, puszą się strasznie i są niemiłe w dotyku, sterczą we wszystkie strony. Włosy wyglądają jak siano. Mega rozczarowanie. Do tego jeszcze bardzo niepraktyczne opakowanie wykonane z twardego plastiku, przez co ciężko wydostać produkt z butelki.


Paleta cieni I Heart Revolution Unicorn
Paletkę cieni kupiłam w kwietniu z myślą tworzenia kolorowych makijaży wiosną i latem. Co prawda nie jestem mistrzynią makijażu, ale radzę sobie dobrze. Jednak gdy w ruch szły cienie z tej palety miałam wrażenie, że nie potrafię się malować. Ciężko pracowało mi się tą paletą, cienie okazały się słabo napigmentowane i źle się blendują. Gdy próbowałam połączyć kilka kolorów wychodziła mi jedna wielka plama na powiece. A szkoda, bo kolory super. Trwałość też. 



Jakie ostatnio kosmetyk Was rozczarowały swoim działaniem?
A może, któryś z opisanych kosmetyków u Was sprawdza się super?
Czekam na Wasze komentarze :)



4.11.20

Podsumowanie października| Haul kosmetyczny| "Gambit Królowej" i inne jesienne przyjemności

Podsumowanie października| Haul kosmetyczny| "Gambit Królowej" i inne jesienne przyjemności

 


Witajcie w listopadzie, albo liściopadzie ;)

Dopiero co przewracałam kartkę w kalendarzu na październik, a już listopad. Łapie się na tym, że idę do pracy w poniedziałek,  i już nagle piątek. Szkoda tylko, że weekendy też tak szybko mijają.
Październik był dla mnie miesiącem pełnym skrajnych emocji. Z jednej strony udało mi się odpocząć spędzając z koleżankami weekend w uroczej wiejskiej chatce, spacerując nad brzegiem rzeki i jedząc kiełbaski z ogniska. Byłam również na grzybobraniu, chociaż przywiozłam do domu więcej kleszczy na sobie niż grzybów w wiaderku, ale pogoda była idealna. Razem z Mężem wybraliśmy się na krótką wycieczkę i spacer po parku w Chlewiskach (fotorelacja pojawiła się już na blogu). Udało nam się wreszcie postawić ogrodzenie na działce. Z drugiej strony obecna dramatyczna sytuacja w Polsce związana z koronawirusem i strajkiem kobiet. Nie jestem w stanie zrozumieć, po co psuć coś, co dobrze funkcjonuje od wielu lat. Jestem zwolenniczka kompromisu i nie chcę zmian. I myślę sobie jeszcze, czy pandemia to odpowiedni moment na wprowadzanie zmian? Co rusz, to gorsza decyzja rządu. Na ten moment znów potrzebuję detoksu od wszelkich informacji z kraju. 
 

W październiku starałam się robić rzeczy, które sprawiały mi przyjemność i na które miałam akurat ochotę. Ciepła herbata z cytryna, kocyk, lekki serial/ film/ książka, do tego piękny zapach z ulubionych świec.  To mój przepis na idealne jesienne popołudnie. Ostatnio odkryłam cudownie pachnące siwce marki DW Home, które mozna znaleźć w TK Maxx, polecam !
Największa frajdę sprawiło mi układanie puzzli, które czekały dwa lata aż je wyjmę z pudełka. Puzzle to świetny sposób, by oderwać myśli od trapiących nas problemów. Tak mocno skupiamy się na szukaniu kolejnych pasujących elementów układanki, że nie możemy po prostu myśleć o czymś innym. Dlatego lada dzień znów wyciągnę kolejne pudełko puzzli. 

Wracając do kocyka, filmów i seriali po raz nie wiem, który obejrzałam trylogię "Władcy Pierścieni". Mam ogromny sentyment to tych filmów,  znam je na pamięć, w tym niektóre dialogi i nigdy chyba nie będę miała dość.
Jak już jestem przy powrotach, to zaczęłam oglądać "Kochane kłopoty". Serial ten zaczęłam oglądać wiele lat temu, gdy byłam w wieku głównej bohaterki Rory - 16 lat, a teraz jestem starsza od jej matki. Ciekawy jest taki powrót po latach, kiedyś z zapartym tchem śledziłam losy nastolatki, teraz bardziej interesuje mnie życie trzydziestokilkulatki. Pamiętacie ten serial?

"Emily w Paryżu" to serial na temat, którego czytałam wiele skrajnych opinii. Gówna bohaterka, młoda i utalentowana Emily dostaje szansę pracy w Paryżu. Kolejne przeciwności losu pokonuje z uśmiechem na ustach i wrodzonym optymizmem. 
Dla mnie był to serial z kategorii tych lekkich i przyjemny, a w październiku głownie takiej właśnie rozrywki potrzebowałam. Ładni ludzie, ładny Paryż, ładne stroje. Wielu osobom kojarzy się z filmem "Diabeł ubiera się u Prady", mnie również. Z chęcią obejrzę drugi sezon.

Natomiast ostatnio również na Netflixie obejrzałam  "Gambit królowej". Zainteresował mnie ten serial z dwóch powodów: wysokich ocen i tego, że gra w nim Marcin Dorociński. 
Beth jest sierotą, która trafia do sierocińca. Tam po raz pierwszy gra w szachy. Okazuje się, że ma niebywały talent. W krótkim czasie zostaje najlepszą szachistką stanową. Ale już jako 9-latka zaczyna być uzależniona od leków psychotropowych. Szachy stają się jej obsesją, chce zdobyć tytuł arcymistrza i pokonać Vasily Borgov - najlepszego gracza na świecie. 

Nie spodziewałam się, że serial rozgrywkach szachowych tak mnie wciągnie. Wszystkie 7 odcinków obejrzałam w jeden dzień. Nie mam do czego się przyczepić. Wszystko w tym serialu jest idealne. Odcinki są na równym poziomie, nie ma przegadanych scen, czy jakiś niepotrzebnych wątków pobocznych, które odwracały by uwagę od głównej bohaterki. Piękne kostiumy i scenografia. A aktorka wcielająca się w Beth ma mega hipnotyzujące spojrzenie i charyzmę, ciężko oderwać od niej oczy.  Dla mnie ten serial jest fenomenalny, ale wiem, że nie wszystkim się spodoba i niektórzy mogą uznać go za nudnawy. 

 

Stałym elementem, każdego podsumowania miesiąca są haule kosmetyczne. Tym razem nie mogło być inaczej. Zacznę od kolorówki marki Bell, którą można dostać w Biedronkach. "Żałuję", że odkryłam limitowane serie wypuszczane przez Bell, ponieważ mam ochotę wypróbować absolutnie wszystko. Tym razem inspiracją do powstania nowej kolekcji były róże. Skusiłam się na brązujący róż do policzków, rozświetlacz oraz aksamitną płynną pomadkę, która dla mnie okazała się największym hitem. W tym miesiącu planuje napisać post o moich ostatnich odkryciach z kolorówki i na pewno pojawi się ona w tym poście, a także inne kosmetyki z Bell. 

Kolejne włosowe nowości kupiłam do przetestowania. Zainteresowały mnie kosmetyki z nowej serii OnlyBio. Zależało mi na peelingu, ale akurat wszędzie był wykupiony. Na pocieszenie wzięłam olejek zabezpieczający końcówki włosów, już mogę powiedzieć, że jest dobry oraz odżywkę emolientową przeznaczoną do włosów, które się trudno rozczesuje i puszą się. Teoretycznie odzywka idealna dla mnie, a tak nie jest.
Kolejne dwa produkty to maska Kallos z kreatyną, miałam wiele rodzajów i każda dobrze się u mnie sprawdzała oraz szampon z aloesem z Biedronki.

Ostatnie kosmetyki to moje dwa ulubione kremy do rąk marki Dermofuture, uwielbia!, rozjaśniająca maseczka z witamina C z Bielendy oraz punktowy żel na wypryski od Eveline, który całkiem dobrze radzi sobie z pojedynczymi krostkami. 

Wiem, że dla wielu osób listopad to jeden z najgorszych, jeśli nie najgorszy miesiąc w roku, dlatego Kochane dbajcie o sobie, o swój komfort psychiczny, wypoczywajcie i nie dajcie się jesiennej chandrze ani Covidowi.

Ściskam Was mocno! :*


Copyright © 2016 PRZY KUBKU HERBATY , Blogger