31.3.21

Denko numer trzy

Denko numer trzy

 

Marzec kończę pokaźnym denkiem, czyli pokaże jakie kosmetyki zużyłam w ostatnim czasie. Jest tego całkiem sporo, a to dlatego, że poprzedni tego typu post był jeszcze w ubiegłym roku. Nie są to wszystkie kosmetyki, które zdenkowałam, bo oczywiście kończąc niektóre przez pomyłkę od razu trafiły do kosza na śmieci. Nie ma też opakowań po maseczkach jednorazowych ponieważ ostatnio strasznie wybrudziły mi opakowania innych kosmetyków. Przejdźmy więc do konkretów.  

System oceniania:
+ jetem zadowolona, kupię ponownie
- nie jestem zadowolona, nie kupię ponownie
+/- nie jestem do końca zadowolona


Szampon, którego nie mogłam zużyć przez kilka miesięcy, bo był taki wydajny. Mowa o produkcie Tresemme, kupiłam go w Dealz za kilka złoty. Ładnie pachniał, dobrze się pienił i dobrze domywał włosy. Nie miałam chyba nigdy bardziej wydajnego szamponu. 
Ocena: +

Kolejny produkt do mycia włosów do szampon pokrzywowy marki Herbal Care. Trochę swędziałą mnie po nim skóra głowy, słabo się pienił. Mało wydajny.
Ocena: -

Widać, które produkty po jakie produkty sięgam najczęściej. Bardzo lubię testować różnego rodzaju produkty do pielęgnacji włosów, szczególnie odżywki. Udało mi się zużyć aż trzy marki Schwarzkopf. Najlepszą jest wersja czarna Ultimate Repair, jest to moje czwarte opakowanie. Włosy są po niej miękkie i dobrze się rozczesują, co zawsze podkreślam, że jest dla mnie najważniejsze. 
Ocena: +

Wersja czerwona i różowa niczym mnie pozytywnym nie zaskoczyły. Ta wersja różowa to totalny bubel, nie pomagała nawet w rozczesaniu włosów. Natomiast czerwona nie zauważyłam żeby faktycznie chroniła kolor.
Ocena: -

Kosmetyki do pielęgnacji twarzy

Tutaj zacznę od mojego ulubionego płynu micelarnego marki Soraya z linii Naturalnie. Już tyle razy o nim pisałam, bo go uwielbiam. Nie podrażnia i szybko rozpuszcza makijaż. Ostatnio kupiłam kolejne dwa opakowania.
Ocena:+
Kolejny płyn micelarny z firmy Bielenda, już chyba ta seria nie jest dostępna w drogeriach. Dobry płyn, ale nie tak dobry jak ten z Soraya, który lepiej radzi sobie z demakijażem. Poza tym po nim trochę lepiła się skóra. 
Ocena: +/-

Hydrolat/ tonik z chabru  marki Lirene, z mojej ulubionej serii Natura. Pisałam już o nim na blogu. Taki średniaczek, dobrze tonizował, ale nie zauważyłam by skóra po jego użyciu wydzielała mniej sebum lub by rozświetlał skórę. Hydrolat różany lepiej wspominam.
Ocena: +/-

I znów kosmetyki Lirene Natura. Cudowny Eco krem wygładzająco-regenerujący na noc. To była miłość od pierwszego użycia. Moja skóra go uwielbia. Obecnie testuję inne kremy na noc, ale ten nadal pozostaje moim hitem.
Dobre zdanie mam również na temat Eco kremu matujący z organiczna szarotką. Szybko się wchłania i jest bardzo wydajny. Po wchłonięciu skóra jest zmatowiona, gładka i całkiem fajnie nawilżona. Efekt matu utrzymuje się przez około 5h.
Ocena: +

O kosmetykach Lirene więcej przeczytacie w tym poście KLIK

Jeżeli natomiast komuś zależy na mega zmatowionej skórze polecam krem marki Duetus, ale od razu ostrzegam przed jego zapachem. Pachnie tak strasznie, że aż jego nakładanie było męczące. A przecież pielęgnacja powinna sprawiać nam przyjemność.
Ocena: +/-

Zawiodłam się na żelu Nivea. Nie chodzi o działanie, bo w tej kwestii nie ma się czego przyczepić, dobrze myje, pieni się, nie przesusza skóry, jest wydajny, ale jego zapach okazał się intensywny i bardzo sztuczny. Lubię, gdy żele mocno pachną, ale aż tak nie lubię gdy jest to sztuczny zapach.
Ocena: +\-

Natomiast żel pod prysznic Lirene z olejkiem z mango, nie dość że pachnie wg mnie pięknie to jeszcze super pielęgnuje skórę. To idealny produkt dla osób, które nie przepadają za balsamowaniem, albo tak jak ja są zbyt na to leniwi. 
Ocena: +

Cudowny olejek ochronny do włosów marki Garnier, tak w nazwie ma słowo "cudowny". Wieloletni ulubieniec, bardzo wydajny i super skuteczny. Kiedyś poleciła mi go koleżanka, dzięki niemu przestał rozdwajać mi się końcówki włosów i są mniej podatne na uszkodzenia wywołanie wysoką temperaturą. 
Ocena: +

Dezodorant do stóp FussWohl. Cóż ... pocą mi się stopy, zawsze gdy mam na stopach coś sztucznego, jak rajstopy, albo skarpetki ze słabym składem (wszystkie fajne wzory mają zawsze w składzie mniej niż 70% bawełny). Na szczęście ten dezodorant hamuje pocenie i maskuje przykre zapachy.
Ocena: +

Na koniec moje dwa ulubione kremy do rąk. Pisałam o nich całkiem niedawno. W czasie zimy niezastąpione. Mega dawka nawilżenia, do tego posiadają właściwości regenerujące i ochronne. 
Ocena: +


Znacie te kosmetyki?




29.3.21

Semilac| lakiery klasyczne i odżywka do paznokci

Semilac| lakiery klasyczne i odżywka do paznokci

 

Lakiery hybrydowe czy klasyczne? Pewnie większość z was wybiera hybrydy. Ja, natomiast od wielu lat jestem wierna klasyce. Lubię malować paznokcie i często zmieniam kolory. Chociaż nie tak często jak kiedyś, co 3 dni inny odcień. Co zostało skomentowane w mojej pracy, że nie mam dzieci i dlatego mam czas na malowanie paznokci. Dzieci nadal nie mam, a paznokcie maluję raz w tygodniu. Chyba, że trafię na nietrwały lakier , wtedy wiadomo, że częściej.

Niestety takimi nietrwałymi lakierami okazały się klasyczne lakiery Semilac. Zaledwie kilka miesięcy temu zorientowałam się, że ta firma znana przede wszystkim z  hybryd, ma w swojej ofercie "zwykłe" lakiery. To co podoba mi się przede wszystkim w lakierach Semilac to przepiękne i intensywne kolory.  I ten błysk! OMG! Wyróżniają się na tle innych. Całkiem szybko też wysychają. I to byłoby na tyle jeśli chodzi o plusy. 

Pędzelek w lakierach jak dla mnie jest za cienki, zdecydowanie wolę grubsze, którymi w dwóch ruchach mogę pokryć płytkę paznokcia lakierem. Kolejny minus to konsystencja, jest bardzo wodnista. Jednak to co razi najbardziej to trwałość. Na drugi dzień potrafi odprysnąć mi lakier z paznokcia. A po 4 dniach odpryski są już na każdym palcu. Klasyczne lakiery wg producent zawierają kompleks ochronny, który ma wpłynąć pozytywnie na wygląd paznokci. Po zmyciu lakieru, moje paznokcie są bardzo wysuszone, matowe i ogólnie źle się prezentują. I w tym momencie na ratunek przychodzi odżywka Semilac, którą jestem zachwycona.



SEMILAC Nail & Cuticle Elixir, oliwka do paznokci, Love
cena: ok. 13 zł

Testowałam już wiele oliwek do paznokci, na ich tle wyróżnia się produkt Semilac. Jest kilka rodzajów odżywek dostępnych na rynku tej marki, ja mam wersję Love. Jej działanie zaskoczyło mnie już po pierwszym użyciu. Pierwsze wrażenie to przyjemny, słodki oraz intensywny zapach, ma wodnistą konsystencję i chociaż jest to oliwka to nie jest ona aż tak bardzo tłusta. Nakładam ją na paznokcie oraz skórki. Choć nie stosuję jej regularnie to i tak widzę pozytywne efekty. A nie stosuję jej codziennie, bo już po jednorazowym użyciu skórki są bardzo dobrze nawilżone, podobnie paznokcie. A po dłuższym stosowaniu zauważyłam, że paznokcie stały się dużo bardziej twardsze, a płytka niesamowicie gładka. Po postu uwielbiam ten produkt!


Lubicie lakiery hybrydowe Semilac?
Stosujecie odżywki do paznokci i skórek?



19.3.21

Maseczki Cien| edycja zimowa

Maseczki Cien| edycja zimowa

Popularne dyskonty spożywcze często w swojej ofercie mają własne serie kosmetyków. W Lidlu można kupić kosmetyki marki Cien. Akurat w tym markecie spożywczym bywam najczęściej, dlatego mogę być na bieżąco z nowościami. Szczególnie interesują mnie maseczki Cien. Kosztują niewiele, a ich działanie mogę ocenić jako zaskakująco dobre.

Ponieważ mamy jeszcze zimę ( niestety nie tylko w kalendarzu), nie będzie może tak razić, że są to maseczki właśnie z zimowe edycji. Są jeszcze dostępne w Lidlach.
 Dwie maseczki są kremowe, te o zapachu Karmelizowanej gruszki i cynamonu oraz Czekolady i żurawiny. Natomiast wersja o zapachu Karmelu i orzechów ma postać peelingu drobnoziarnistego.

Maseczki kremowe maja przepiękne zapachy, bardzo zbliżone do naturalnych, nie wyczuwam w nich sztucznych aromatów. Jedno opakowanie spokojnie starczy na dwie aplikacje, ale ja lubię nałożyć jej grubą warstwę. Nie żałuje sobie, bo często bywają na promocji i wtedy kosztują mniej niż 1 zł. Maseczki wg producenta maja różne działanie, ale jak dla mnie dają identyczne efekty.
Tak jak wspominałam nakładam grubą warstwę maseczki na około 15 minut. Moja skóra chłonie te maseczki gąbka, a to co zostaje wmasowuje lub wycieram wacikiem. Po zastosowaniu tych maseczek skóra była wyraźnie nawilżona i odżywiona. Cera stała się jaśniejsza i gładsza. Niska cena idzie w parze z dobrą jakością.

 Maska peeling zawiera delikatne drobiny zatopione w żelu. Najpierw nałożyłam produkt na twarz, na około 15 minut, a później wykonałam masaż. Efekty były raczej mało widoczne. Sam peeling okazał się bardzo delikatny. Zastanawia mnie sposób użycia zalecany przez producenta, który podobnie jak maseczki kremowe zaleca pozostawienie maseczki na twarzy. Ale jak pójść spać mając na buzi drobinki??? 


Znacie maseczki marki Cien?


11.3.21

Podsumowanie lutego| Nowości z Bielendy| Wypad do kina| Piękna zima

Podsumowanie lutego| Nowości z Bielendy| Wypad do kina| Piękna zima

 Marcowe dzień dobry! Chyba wyrzucę swojego laptopa przez okno. Tekst ten zaczęłam pisać pierwszego  marca. A dopiero teraz mogę go opublikować, bo komputer ciągle się zawieszał. Złośliwość rzeczy martwych. Ale przecież nie o moim laptopie ma być ten tekst ;) Bo to już czas na podsumowanie ubiegłego miesiąca. Prawie połowa marca, dni znów mijają w trybie błyskawicznym. Chociaż nie narzekam, że dni mijają tak szybko, bo to oznacza, że co raz bliżej jesteśmy wiosny i lata.

Największą atrakcją lutego okazała się zima. Spadło mnóstwo śniegu, co bardzo mnie ucieszyło. Takiej zimy nie było od dawna. Szczerze, to nie liczyłam, że spadnie śnieg tej zimy. Spacery w taka pogodę sprawiały mi wielka przyjemność, ale największa radochę miał mój pies. Okazał się wielkim amatorem białego puchu.  Ponownie radość poczułam, gdy się rozpuścił i gdy przyszły cieplejsze dni, wyczekuje już pierwszych oznak wiosny ;) 



 



Pod koniec lutego wzięło mnie na wspomnienia i przeczytałam wszystkie swoje posty z serii "Podsumowanie miesiąca". Zatrzymałam się na lutym 2020, byłam wtedy 6 razy w kinie i obejrzałam wspaniale filmy. O matko! jak mnie tego brakuje! Chociaż kina dostały zielone światło i mogły się otworzyć, to wielkie multipleksy nie zrobiły tego, jedynie skorzystały z tego pozwolenia kina studyjne.  U mnie w mieście jest tylko jedno kino tego typu, a repertuar jakoś nie przypadł mi do gustu. Ale w ostatnich dniach lutego wreszcie pojawił się film, na premierę którego czekałam: Palm Springs. Tym bardziej chciałam zobaczyć ten film, że polecali go Sfilmowani. Ich kanał na YT śledzę od ponad 3 lat. Gorąco polecam  zestawienia najlepszych i najgorszych filmów roku w wykonaniu Sfilmowanych. A ich ranking polskich paździerzy to mistrzostwo świat. Agnieszka i Dawid mają dar do opowiadania o filmach i robią to w przystępny sposób, i z humorem. Co ważne, zawsze podkreślają, że to jest ich subiektywna opinia i że szanują zdanie innych. Śmiało mogę stwierdzić, że dzięki nim stałam się bardziej wrażliwa na to co widzę i słyszę w trakcie oglądania filmów. Oglądanie przestało ograniczać się włącznie do śledzenia fabuły i słuchania dialogów. Teraz zwracam większą uwagę na muzykę, kadry, scenografię, symbole, gesty.  Co do samego filmu, Palm Spring pozytywnie mnie zaskoczył. Po raz pierwszy od dawna mogłam obejrzeć naprawdę śmieszną komedię. W założeniu wszystkie komedie powinny bawić, ale w rzeczywistości często tak nie jest. Idealny film na obecne czasy. Fabuła jest prosta "Dwoje gości weselnych zostaje uwięzionych w pętli czasowej. Pomiędzy skazanymi na siebie ludźmi zaczyna rodzić się uczucie." Jednak nie wszystko jest takie oczywiste, bo przecież za każdym człowiekiem kryje się historia. ciekawe jest również to jak każdy z bohaterów podchodzi do problemu jakim jest zapętlenie się czasu, dwa charaktery i dwa podejścia do sprawy. Dla jednego z nich każdy poranek to początek tego samego koszmaru, dla drugiego nowa rzeczywistość, do której można przywyknąć.


Nowości z Biedronki. Miałam nic już nie kupować z kolorówki, ale walentynkowa kolekcja Bell mnie w końcu skusiła. Oczarował mnie różo-rozświetlacz. Powinno się chyba nakładać kolejne kolory pojedynczo, ale ja od razu przy nakładaniu miksuje je ze sobą. Podoba mi się efekt delikatnego młodzieńczego rumieńca, jaki daje ten kosmetyk. Kupiłam również dwa sypkie cienie oraz praimer w płynie. A także pomadkę ochronną.


Na rynku pojawiła się nowa linia kosmetyków jednej z moich ulubionych polskich firm, czyli marki Bielenda. W sumie ta firma co chwilę wypuszcza jakieś nowości ;) Tym razem są to kosmetyki z witaminą C.

Uff... ciężko było, ale wreszcie się udało dokończyć post. 

Przesyłam pozdrowienia i uściski! :)

Copyright © 2016 PRZY KUBKU HERBATY , Blogger